sobota, 29 października 2011

SEZONOWE OWOCE I WARZYWA - JAK PRZETRWAĆ ZIMĘ

Dzisiaj chciałabym polecić kolejny blog, który powstał nie tak dawno, a zapowiada się bardzo interesująco: naturalne probiotyki

Autorka (jak narazie) opisuje głównie nasze rodzime "naturalne probiotyki", i to te dostępne w nadchodzącym, "postnym" dla amatorów zieleniny, okresie, kiedy nie będzie już takiego wyboru warzyw i owoców, wartość tych importowanych będzie dyskusyjna, najlepiej więc będzie zacząć uprawiać kiełki i sięgnąć do tych warzyw, które przechowują się najlepiej, a które obecnie przeżywają renesans nie tylko w Polsce - do buraków, selerów, pietruszki, kapusty, do kiszonek i tym podobnych rodzimych skarbów.

Na blogu znajdziecie ciekawe przepisy i wiele interesujących rzeczy do poczytania o właściwościach opisywanych warzywek, do tej pory m.in.: buraków, kapusty, marchewek, kapusty kiszonej, rejevulacu (o którym też już od dawna obiecuję sobie napisać) i mam nadzieję, że niedługo o kolejnych i kolejnych superproduktach.

A ponieważ obiecałam już wcześniej napisać o buraczkach, a o kapuście nawet dostałam książkę od mamy - w postach poniżej najważniejsze rzeczy na ich temat.

BURAKI

Buraki są jednym z większych kulinarnych niespodzianek mojego życia:))

Przez dwadzieścia parę lat twierdziłam, że ich nie znoszę i unikałam jak ognia. Aż pewnego roku urządziłam z moim lubym wigilijne przyjęcie dla znajomych, na które każdy z zaproszonych przygotowywał własnoręcznie robiony prezent i własnoręcznie robioną tradycyjną potrawę wigilijną. Impreza wyszła tak fajnie, że przekroczyła moje najśmielsze wyobrażenia, a oprócz wielu niespodzianek tamtego wieczoru po raz pierwszy w życiu zjadłam prawdziwy, w 100% naturalny barszcz czerwony. I okazało się, że uwielbiam barszcz czerwony i buraczki, a nie mogę znieść jakiegoś ze składników tych wszystkich sztucznych mieszanek, które wszyscy namiętnie sypią do barszczu, nawet jeśli wcale nie muszą, bo w barszczu są PRAWDZIWE buraki!

I tak zaczęła się moja miłość do buraków i teraz jem je na wszelkie możliwe sposoby. Oczywiście teraz staram się przede wszystkim na surowo, a ponieważ nie popadam z przechodzeniem na witarianizm w fanatyzm, jem je również pieczone w folii, podsmażane na patelni z czosnkiem (mniam, mniam), w plastrach na grzankach i oczywiście w sałatkach. Tradycyjne tarte buraczki, które moim zdaniem nijak pasują do ziemniaków, jem bardzo często w miseczce z chrzanem.

Osobno należało by napisać o liściach buraków. Razem z buraczkami oczywiście pokochałam majową botwinkę (oprócz zupy polecam liście jedzone tak jak szpinak - pasują w zasadzie do wszystkich szpinakowych przepisów, również na surowo do kanapek, witariańskich "rolek" itd. itp.) i kolejnym moim odkryciem jest to, że liście buraków są znakomite nie tylko w maju i czerwcu, ale także jesienią - duże wystarczy pokroić, a małe listki, które również ma każdy dojrzały burak, w smaku nie różnią się od majowych.

>> właściwości:
- buraki są silnie zasadotwórcze, obniżają kwasowość w układzie pokarmowym i w krwi
- są polecane w anemii - zwiększają produkcję krwinek
- przeciwdziałają nerwicom
- działają pobudzająco - zwłaszcza świeżo wyciśnięty sok
- wzmacniają odporność
- pomagają w dolegliwościach trawiennych takich jak zgaga czy wzdęcia
- obniżają cholesterol
- wspomagają leczenie i zapobieganie nowotworom
- dzięki zawartości betaniny polecane są chorym na wątrobę i woreczek żółciowy
- uzdrawiają żyły i zapobiegają powstawaniu zakrzepów
- mają również dobry wpływ na zdrowie nerek
- zawarte w nich azotany zwiększają wydajność podczas ćwiczeń - naukowcy z Exeter w Wielkiej Brytanii wykazali, że ci, którzy pili przez sześć dni pół litra soku z buraków mogli ćwiczyć o 19% wydajniej niż grupa porównawcza
- wspomagają detoks i oczyszczanie krwi

>> są też polecane jako test na to, czy potrzebujemy oczyszczenia naszego układu trawiennego - należy wypić kilka łyżek soku z buraka - jeżeli po 3-4 godzinach mocz zabarwi się na czerwono -  oznacza to, że nasze jelita nie funkcjonują prawidłowo i pora na oczyszczanie!

KAPUSTA

>> właściwości:
- jest bardzo bogata w minerały: fosfor, siarkę, mangan, miedź, potas, wapń, żelazo, sód; i w witaminy: A,
  C, E, H, K i witaminy grupy B: B1, B2, B6
- co ciekawe, reguluje ciepłotę ciała - wpływa na obniżenie temperatury, jeśli jest za wysoka, i na
  podwyższenie, jeśli jest zbyt niska
- ze względu na dużą zawartość siarki, świetnie wpływa na  włosy, paznokcie i skórę
- reguluje również poziom kwasu w żoładku - leczy zarówno niedokwaśność, jak i nadkwasotę
- leczy większość zaburzeń trawiennych
- sprawdza się jako okłady przy reumatyźmie, nerwobólach, trądziku, pokrzywce, przyspiesza gojenie ran
- obecnie trwają badania nad jej wyjątkowym wpływem na leczenie i zapobieganie nowotworom
- niweluje szkodliwe działanie alkoholu i leczy kaca
- pobudza przemianę materii
- osłabia stres
- oczyszcza
- poprawia cerę

>> jeszcze lepsze właściwości posiada oczywiście kiszona kapusta i sok z niej:)

piątek, 28 października 2011

WPŁYW JOGI NA SKÓRĘ

...a dokładnie jogi kundalini:)

Nie byłabym sobą, gdybym na jodze myślała jedynie o swoim rozwoju fizyczno-duchowo-jogowym;) i nie zwróciła uwagi na widoczne podobieństwo w cerze wszystkich prowadzących. (tym bardziej, że to samo zauważyłam później na zdjęciach w internecie - spójrzcie na fotki)

Zauważyłam mianowicie, że wszyscy, którzy dłużej uprawiają jogę kundalini mają podobną skórę - i to niezależnie od wieku czy typu urody - podobne zaróżowienie, świeżość, zdrowie i blask. Na początku stwierdziłam, że to na pewno wpływ zdrowej diety i ćwiczeń. Tyle, że u osób zajmujących się innymi typami jogi nie jest to aż tak rzucające się w oczy.

No i znalazłam rozwiązanie zagadki i znowu się sobie samej dziwię, jak mogłam na to nie wpaść - to te głębokie i szybkie oddechy ćwiczone regularnie od lat tak wpływają na dotlenienie skóry !!!
(i tym samym - na blask, świeżość i wolniejsze starzenie:)
(oburzeni ortodoksi oczywiście wytłumaczą to wzniesioną kundalini, ja jednak na tym blogu wolę nie wnikać w metafizykę i trzymać się bardziej racjonalnych argumentów, zwłaszcza jeśli są aż tak oczywiste:)

...i już nie mogę się doczekać kolejnych zajęć ;))

środa, 26 października 2011

PIĘKNA SKÓRA W 3 MIESIĄCE - NATURALNIE:)))

Dzisiaj zajrzałam do jednego z moich ulubionych blogów na temat pielęgnacji i makijażu (i włosów!!!) i trafiłam na post, który tak mi się spodobał, że od razu postanowiłam go zareklamować na swoim:)

Post ten jest dla mnie jedną z lepszych (i pewnie niezamierzonych) reklam witarianizmu, zdrowego odżywiania i naturalnej pielęgnacji, jakie widziałam, co więcej, mogłabym się podpisać pod nim obiema rękami i nogami;), no może z wyjątkiem tego, że ja mam o 5 lat więcej niż autorka;))

Naprawdę gorąco polecam przeczytać posta i obejrzeć zamieszczony w nim filmik: link

Autorka posta opisuje w jaki sposób i dlaczego, zamierza przez najbliższe 3 miesiące kompletnie zmienić swoje odżywianie i pielęgnację. Robi to moim zdaniem na tyle fajnie, dobrze i wyczerpująco, zarówno w poście, jak i w filmiku, że nie będę  drugi raz pisać tego samego i od siebie dodam tylko tyle, że moje doświadczenia z pielęgnacją są praktycznie takie same jak autorki, z tą różnicą, że jako posiadaczka cery tłustej, zaczęłam moją przygodę później - do 25-roku życia w zasadzie nie musiałam używać kremów, a uzależniłam się od nich wraz z podjęciem pierwszej pracy i koniecznością przebywania w klimatyzowanym pomieszczeniu przez większość dnia.
Przez mniej więcej 3 lata uzależniałam się stopniowo od kremów i reklamowych obietnic cudów coraz bardziej, wydawałam na nie coraz więcej, a moja skóra wyglądała coraz gorzej i była coraz wrażliwsza i coraz bardziej alergiczna.
Od dwóch lat mniej więcej zainteresowałam się naturalnymi kosmetykami i metodami oczyszczania ciała i w tej chwili nie wyobrażam sobie powrotu do kosmetyków aptecznych czy drogeryjnych. A najlepszym potwierdzeniem skuteczności tej metody i dopingiem do jej dalszego stosowania jest zaskoczenie ludzi, którym mówię, że mam 30 lat, albo ciągle powtarzające się sytuacje kiedy ktoś chce mi sprzedać bilet ze zniżką studencką:))

sobota, 22 października 2011

JOGA KUNDALINI

Kolejna rzecz, którą wszystkim chciałabym polecić - kundalini joga:))
W tym tygodniu opuściłam moje poniedziałkowe zajęcia jogi, więc postanowiłam pójść sobie gdzie indziej. Wybór padł na jogę kundalini - słyszałam o niej wcześniej, gdzieś tam kiedyś coś czytałam, więc postanowiłam się wybrać. Trzeba było jednak się bardziej przygotować, bo jak się okazało, jest to zupełnie nietypowa joga;)

Zaraz po wejściu do sali poczułam się trochę jak czarna owca, w obu znaczeniach - nie dość, że nie wiedziałam o co chodzi, to jeszcze jako jedyna byłam ubrana na ciemno, cała reszta - na biało;) Zajęcia zaczęły się kolejnym zaskoczeniem - aby pobudzić w sobie energię wszyscy zaczeli skakać i tańczyć - bardziej to przypominało koncert rockowy niż zajęcia jogi;) A potem było jeszcze lepiej:)

Zajęcia są naprawdę bardzo energetyczne i dynamiczne, ćwiczenia wykonywane są w bardzo szybkim tempie, w połączeniu z równie szybkimi, głębokimi i głośnymi wdechami i wydechami, co daje tak niesamowity zastrzyk energii i dobrego humoru, że w moim przypadku podziałało naprawdę uzależniająco, i to od pierwszego razu:) (zaraz po wyjściu sprawdziłam, kiedy będą następne zajęcia i, oczywiście, już na nich byłam;)

Połączcie sobie relaks i odstresowanie, które daje joga, z energią i zalewem endorfin po porządnym wysiłku fizycznym i dodajcie do tego maksymalne dotlenienie mózgu (ten świszczący oddech i okrzyki;) - może da to jakieś wyobrażenie, ale żeby się przekonać czym to jest naprawdę - trzeba samemu spróbować, i to raczej w grupie - sama próbowałam po zajęciach wykonać podobne ćwiczenia w domu - ale co z tego, jak nie byłam w stanie  przestać myśleć (i hamować się) o tym, że moje głośne wdechy i wydechy moi sąsiedzi nie skojarzą z uprawianiem jogi bynajmnej...;)

>> na zdjęciu okładka płyty Snatam Kaur - którą akurat tego dnia, kiedy wybrałam się na te zajęcia przypadkiem poleciła mi koleżanka - i, jak się później okazało, akurat ich muzyka była podkładem do mantr na tych zajęciach:))

piątek, 7 października 2011

TOKSYCZNE SKŁADNIKI KOSMETYKÓW - ŚCIĄGA


.


Sodium Lauryl Sulfate = SLS
Sodium Lauretyh Sulfate = SLES
Ammonium Myreth Sulfate
Laurylosiarczany sodu

>> wyjątkowo często spotykane detergenty syntetyczne, stosowane w przemyśle do odtłuszczania i mycia. 
>> powodują przesuszenie skóry, zaburzają wydzielanie łoju i potu, upośledzają czynności gruczołów apokrynowych, podrażniają skórę, wywołują świąt i wypryski
>> przyczyniają się do powstawania plam, guzków zapalnych i cyst ropnych (w tym prosaków)
>> powodują podrażnienie oczu i zapalenie spojówek
>> przenikają ze skóry do krwi i kumują się w organimie
>> zawarte są praktycznie we wszystkich drogeryjnych szamponach, mimo że przyczyniają się do łupieżu i uszkadzają osłonki włosów powodując  łamliwość i rozdwajanie włosów!

czwartek, 6 października 2011

TESTY NA ZWIERĘTACH

Dzisiaj w kolejnych postach zamieszczam informacje żywcem przeklejone z
ale robię to w "słusznej sprawie" i zamieszczam źródło, więc czuję się usprawiedliwiona;)


Wczoraj po prostu przed wyjściem do sklepu próbowałam na szybko znaleźć listę-ściągę z firmami, które nie testują kosmetyków na zwierzętach i podobną - z listą toksycznych składników w kosmetykach. A ponieważ uważam, że podobne informacje powinny być zamieszczone w jak największej ilości miejsc i jak najczęściej - dołączam się do ich popularyzacji. 
 
A osobom, które w ogóle nie widzą sensu w zawracaniu sobie głowy takimi rzeczami polecam filmy:




Wszyscy ludzie zastanawiają się, jak to możliwe, że człowiek był w stanie zamienić się w taką bestię, by stworzyć obozy koncentracyjne, w których ludzie byli masowo mordowani, a ich skóra, tłuszcz, włosy, itp. przerabiane np. na mydło czy pseudo-artystyczne abażury lamp (polecam poczytać). Najbardziej szokują wszystkich przeprowadzane tam eksperymenty medyczne, w których np. badano wytrzymałość na ból lub na różne czynniki chemiczne, fizyczne.

Jakim cudem ci sami ludzie, których tak to szokuje, nie widzą problemu w tym, że współcześnie większość zwierząt na ziemi żyje właśnie w takich obozach koncentracyjnych, czy to na farmach czy w laboratoriach? Przecież nie trzeba być "nawiedzonym ekologiem" (cytat) żeby umieć to dostrzec i nazwać po imieniu.

Można się spierać, co do wyższości/niższości, rodzaju psychiki, etc. zwierząt, jednak faktem, któremu nikt nie jest w stanie zaprzeczyć jest to, że
ZWIERZĘTA CZUJĄ BÓL I STRACH TAK SAMO JAK CZŁOWIEK

>> zdjęcia z testów i przykładowe "po" (z bloga zobaczipomozzwierzakom.blog.onet.pl - kopiuję na tych samych zasadach - bo jak najwięcej ludzi powinno to zobaczyć):





>> i już po testach:

FIRMY TESTUJĄCE PRODUKTY NA ZWIERZĘTACH

>> źródło

>> na tej liście są między innymi produkty tych, kojarzących się z ekologią, firm:
The Healing Garden,  Drogerie Natura, Ecover, Herbapol Wrocław, Biotherm, Sanoflore, The Body Shop,Tołpa


>> LISTA FIRM :

Agropharm
Beiersdorf: 8x4, Atrix, Eucerin, Florena, Futuro, Hansaplast (Elastoplast, Curad, Curitas), Juvena, La Prairie, Labello, Nivea (Bambino)
Bic Corporation: Bic, Conte, Ballograf, Sheaffer, Wite-out i Tipp-ex, zapalniczki i golarki
Block Drug Co.: Sensodyne, Paradontax
Boots
BP

FIRMY *NIE* TESTUJĄCE PRODUKTÓW NA ZWIERZĘTACH

>> źródło

Oznaczenia:
* nie stosują składników pochodzenia odzwierzęcego/zwierzęcego - produkty vegańskie
** zawierają składniki pochodzenia zwierzęcego takie jak: produkty mleczne, pszczele, jaja, lanolina, wyciągi mineralne z muszli - produkty wegetariańskie
*** stosują składniki pochodzenia odzwierzęcego/zwierzęcego, pochodzące z uboju zwierząt (np. kolagen, elastyna, żelatyna, łój, jedwab, piżmo, tran, kawior)

>> LISTA FIRM :

SEZONOWE OWOCE I WARZYWA: JESIEŃ

Ale ten czas ucieka!!! Jeszcze niedawno było lato, a już prawie połowa października!

Dlatego sezonowe warzywa i owoce tym razem ogólnie, jesienne:)

Królową jesieni jest dla mnie zdecydowanie dynia i wszystkie dyniowate, kabaczkowate, i temu podobne. Oprócz nich oczywiście mamy całą masę innych jesiennych warzyw i owoców, takich jak jabłka, gruszki, późne wiśnie i śliwki, papryki, bakłażany i naprawdę wiele, wiele innych - trzeba korzystać, bo lada moment się ta obfitość skończy i trzeba będzie zacząć kiełki siać;)

W tym roku osobiście najbardziej obżeram się świeżymi ziemniakami pieczonymi na różne sposoby z różnymi ziołami, ale największym hitem sezonu są dla mnie buraki, do których przekonałam się całkiem niedawno, a którym poświęcę w najbliższym czasie osobny wpis, bo naprawdę warto:)