wtorek, 19 lipca 2011
DETOKS - OSTROPEST PLAMISTY
Każdy, kto kiedykolwiek interesował się detoksem, wie, jak ważne jest w trakcie takiej diety wspomaganie i ochrona wątroby. Nieumiejętnie przeprowadzony i zbyt szybki i drastyczny detoks może w skrajnych przypadkach zakończyć się nawet śpiączką, a w większości - będzie wyjątkowo nieprzyjemny.
Dlatego podczas detoksu trzeba pamiętać o wspomaganiu wątroby, nerek i układu wydalniczego, żeby jak najbardziej ułatwić im spełnianie ich naturalnej funkcji oczyszczania i odtruwania.
Najlepszym środkiem wspomagającym pracę wątroby, na jaki się do tej pory natknęłam, jest ostropest plamisty. W trakcie detoksu zaleca się spożywanie około dwóch łyżek zmielonego ostropestu. Można go dosypywać do sałątek, musli, etc., lub po prostu zjadać sam.
Ostropest plamisty zawiera bardzo dużo przeciwutleniaczy - flawonolignanów, które nie tylko chronią wątrobę, ale także regenerują uszkodzone komórki i duże fragmenty wątroby, przez co jest świetnym lekiem w leczeniu marskości wątroby. Poza tym obniża cholesterol i chroni nerki przed stłuszczeniem i toksynami, co również ma duże znaczenie w detoksie. Pomaga również pozbyć się wzdęć.
niedziela, 17 lipca 2011
MYCIE WARZYW I OWOCÓW - SPOSOBY
Jedząc duże ilości warzyw i owoców, zwłaszcza niewiadomego pochodzenia, dostarczamy organizmowi nie tylko wiele cennych witamin i pierwiastków, ale także mnóstwo toksycznych substancji takich jak: resztki pestycydów, nawozów, środki grzybobójcze, szkodliwe bakterie.
Jak z tym walczyć, jeśli o własnym ogródku możemy pomarzyć, a po warzywa i owoce z upraw organicznych, które się szybciej psują, trzeba by jeździć prze pół miasta co drugi dzień, nie wspominając już o rujnowaniu sobie portfela?
Sposobów jest kilka, pojawiają się np. specjalne płyny do mycia warzyw i owoców np. Bentley Organic na bazie kwasów owocowych, kwasu mlekowego i ekstraktu z liści aloesu, który dodatkowo zabija słynne bakterie coli. Ostatnio widziałam też na kanale thrivesurvive urzadzenie do mycia zakładane na zlew (link) .
Ja na razie mam zamiar wypróbować domowe sposoby:
1) Wypełniamy umywalkę zimną wodą, dodajemy kilka łyżek soli i sok z połówki cytryny (myślę, że ocet byłby również ok) Moczymy w tym owoce i warzywa dziesięć minut i opłukujemy zimną wodą.
2) Sposób na owoce woskowane: na kilka sekund zanurzamy je we wrzącej wodzie, wyciągamy, ciepłe wycieramy papierowym ręcznikiem i myjemy normalnie.
3) Do miski z wodą wsypujemy 2-3 łyżki sody, wkładamy warzywa, po 10-15 minutach wyciągamy i opłukujemy.
4) Do miski wlewamy wodę i ocet w równych proporcjach, płuczemy albo moczymy w tym warzywa (dwie szkoły), a następnie opłukujemy zimną wodą.
DETOKS - SOK Z TRAWY PSZENICZNEJ / ORKISZOWEJ
Dzisiaj opiszę jeden z superproduktów - sok z trawy pszenicznej.
Sok najlepiej wykonać samemu i samemu wyhodować sobie pszenicę z organicznych (!) nasionek - szybko rośnie i bardzo fajnie się prezentuje na oknie w np. 3 - 4 białych doniczkach:) (jak komuś zasmakuje może sobie poustawiać we wszystkich pomieszczeniach:) Polecam odwiedzenie strony trawapszeniczna.pl gdzie znajduje się fajny opis jak sobie tą trawkę hodować:)
Jedyny problem może być z wyciśnięciem soku, jeżeli nie posiadamy dobrego sprzętu:(( - jednak i z tym problemem można sobie świetnie poradzić bez wydawania dodatkowych pieniędzy - instruktaż w załączonym u góry filmiku thrivesurvive
A po co w ogóle się bawić w robienie tego soku? - opiszę tylko najważniejsze z jego właściwości:
>> wspomaga detoks, stymuluje wątrobę, chroni przed rakiem, oczyszcza krew i przewód pokarmowy
(dzięki czemu leczy zaparcia, biegunki, wrzody jelita, etc.)
>> jest alkaliczny przez co zmniejsza kwasowość krwi
>> stymuluje pracę tarczycy
>> zawiera enzym SOD, który zmniejsza wpływ promieniowania i działa anty-zapalnie na uszkodzone
komórki po ataku serca
>> koi skórę (swędzenia, oparzenia, skaleczenia, łuszczenie, wrzody, wysypki, grzybice i inne przyjemności
- w formie okładów)
>> jako maseczka/tonik działa na skórę jak lifting i świetnie odżywia
>> działa świetnie na włosy,nadaje połysk i odżywia, podobno nawet przywraca kolor siwym włosom
>> spowalnia proces starzenia się
>> jest bogaty w chlorofil, który przekształca się w naszym organiźmie w hemoglobinę
>> dostarcza tlenu - zawiera tzw. ciekły tlen (co ma wpływ oczywiście na pracę mózgu, na
opóźnienie procesów starzenia, na niszczenie komórek rakowych, które nie mogą żyć w obecności tlenu,
i na wiele innych)
>> zmienia zapach potu i oddechu (na lepszy oczywiście:)
>> odblokowuje zatoki
>> poprawia odporność
>> daje "zastrzyk energii", dlatego nie poleca się picia go na noc
sobota, 16 lipca 2011
ESSENCE, FORGET IT! 3 IN 1
O kosmetykach Essence słyszałam już od dawna, o tym jakie to są świetne i jakie tanie, ale jakoś nie mogłam ich wypróbować, bo nie mogłam ich znaleźć w popularnych drogeriach (teraz już wiem - trzeba szukać Drogerii Natura), a na płacenie 12 PLN za przesyłkę kosmetyku wartego dokładnie tyle samo jakoś nie mogłam się zdecydować;)
Wreszcie znalazłam(!!!) i wypróbowałam:) na razie korektor, bronzer i cienie (zapomniałam o lakierze o pięknym, miętowym odcieniu). I mam nową miłość - korektor!
(bronzer jak zwykle dla mnie zbyt sztuczno-ceglasty, cienie ok.)
Korektorów używam już od jakiś 15 lat i zdążyłam wypróbować naprawdę sporo - ten jest najlepszy!
Nie roluje się i nie pogłębia pierwszych zmarszczek pod oczami, długo trzyma, trudno ściera, niewielka ilość wystarczy do zakrycia zarówno pryszcza (który, jak na zmówienie, zaraz mi wyskoczył na brodzie), jak i cieni pod oczami (które mam z-a-w-s-z-e)
Jak mi się skończy i nie będę go mogła znaleźć w sklepie, to na pewno już się nie będę zastanawiała nad tym, czy warto płacić za przesyłkę;)
Wreszcie znalazłam(!!!) i wypróbowałam:) na razie korektor, bronzer i cienie (zapomniałam o lakierze o pięknym, miętowym odcieniu). I mam nową miłość - korektor!
(bronzer jak zwykle dla mnie zbyt sztuczno-ceglasty, cienie ok.)
Korektorów używam już od jakiś 15 lat i zdążyłam wypróbować naprawdę sporo - ten jest najlepszy!
Nie roluje się i nie pogłębia pierwszych zmarszczek pod oczami, długo trzyma, trudno ściera, niewielka ilość wystarczy do zakrycia zarówno pryszcza (który, jak na zmówienie, zaraz mi wyskoczył na brodzie), jak i cieni pod oczami (które mam z-a-w-s-z-e)
Jak mi się skończy i nie będę go mogła znaleźć w sklepie, to na pewno już się nie będę zastanawiała nad tym, czy warto płacić za przesyłkę;)
czwartek, 14 lipca 2011
ZDECYDOWAŁAM - WITARIANIZM !
Myślałam, czytałam, rozmawiałam, znowu się zastanawiałam i w końcu zdecydowałam: spróbuję przejść na witarianizm:)
Zgodnie ze wszystkimi radami i rozsądnym podejściem do możliwości własnej siły woli nie zamierzam tego zrobić z dnia na dzień, ale stopniowo i zgodnie z planem. Zacznę oczywiście od detoksu - będzie okazja, żeby więcej na ten temat napisać, tak jak obiecywałam na wiosnę, poza tym będę stopniowo eliminować pewne produkty.
W tym tygodniu przestaję jeść mięso - to akurat będzie najłatwiejsze - jem je bardzo rzadko, zresztą byłam przez sześć lat wegetarianką, a mięso zaczęłam jeść ponownie z powodu kłopotów z anemią (wynik "piwnej diety" na pierwszym roku studiów i robienia oszczędności na jedzeniu, które wydawało się najmniej w tym momencie ciekawą rzeczą;))
Dodatkowo - staram się (już kolejny raz - to będzie trudne) przynajmniej ograniczyć jeśli nie wykluczyć chleb. Może znowu zaopatrzę się w chrupki i zacznę od chrupek? Się zobaczy:)
No i tak jak wspomniałam - przygotowanie do detoksu, czyli eliminacja sztuczniaków - nie jem nic, co zawiera e-niespodzianki. To będzie też łatwe.
Znacznie trudniej będzie z kawą i alkoholem.. lato to przecież wyjątkowo imprezowy okres - może w końcu to ja zacznę pełnić zaszczytną rolę imprezowego kierowcy? I na pewno nie będzie tak dużo kawy na drugi dzień potrzeba...;) 2-3 tygodnie detoksu to nie problem, ale dłużej? Pewnie trzeba będzie jakieś organiczne dobre wino na specjalne okazje sobie znaleźć:)
No to dzisiaj trzeba zrobić porządki w lodówce, przyda jej się;) i zrobić zapasy "na czarną godzinę wszelkich pokus", czyli nie dopuścić do tego, że sięgnę po "złe" produkty, bo a) będę głodna jak wilk; b) będzie mi się koniecznie chciało czekolady; c )będzie mi się koniecznie chciało czegoś "konkretnego", najlepiej mięsnego.
Zgodnie ze wszystkimi radami i rozsądnym podejściem do możliwości własnej siły woli nie zamierzam tego zrobić z dnia na dzień, ale stopniowo i zgodnie z planem. Zacznę oczywiście od detoksu - będzie okazja, żeby więcej na ten temat napisać, tak jak obiecywałam na wiosnę, poza tym będę stopniowo eliminować pewne produkty.
W tym tygodniu przestaję jeść mięso - to akurat będzie najłatwiejsze - jem je bardzo rzadko, zresztą byłam przez sześć lat wegetarianką, a mięso zaczęłam jeść ponownie z powodu kłopotów z anemią (wynik "piwnej diety" na pierwszym roku studiów i robienia oszczędności na jedzeniu, które wydawało się najmniej w tym momencie ciekawą rzeczą;))
Dodatkowo - staram się (już kolejny raz - to będzie trudne) przynajmniej ograniczyć jeśli nie wykluczyć chleb. Może znowu zaopatrzę się w chrupki i zacznę od chrupek? Się zobaczy:)
No i tak jak wspomniałam - przygotowanie do detoksu, czyli eliminacja sztuczniaków - nie jem nic, co zawiera e-niespodzianki. To będzie też łatwe.
Znacznie trudniej będzie z kawą i alkoholem.. lato to przecież wyjątkowo imprezowy okres - może w końcu to ja zacznę pełnić zaszczytną rolę imprezowego kierowcy? I na pewno nie będzie tak dużo kawy na drugi dzień potrzeba...;) 2-3 tygodnie detoksu to nie problem, ale dłużej? Pewnie trzeba będzie jakieś organiczne dobre wino na specjalne okazje sobie znaleźć:)
No to dzisiaj trzeba zrobić porządki w lodówce, przyda jej się;) i zrobić zapasy "na czarną godzinę wszelkich pokus", czyli nie dopuścić do tego, że sięgnę po "złe" produkty, bo a) będę głodna jak wilk; b) będzie mi się koniecznie chciało czekolady; c )będzie mi się koniecznie chciało czegoś "konkretnego", najlepiej mięsnego.
LISTA ZAKUPÓW NA TEN TYDZIEŃ
Pokusy opiszę osobno, teraz lista zakupów na ten tydzień:
(sporo na szczęście już mam)
>> organiczne pieczywo chrupkie, płatki owsiane, kasza gryczana, orzechy, migdały, pestki z dyni, słonecznik, wiórki kokosowe, sezam, koniecznie krótkoziarnisty brązowy ryż, który pełni funkcję gąbki w naszych jelitach (krótkoziarnisty ma najsilniejsze właściwości wchłaniające)
>> zapas owoców i warzyw na 2-3 dni, koniecznie cebula (do cebulowego napoju, brr..), czosnek, imbir, cytryny, marchewki i buraki by wspomóc pracę wątroby, borówki, jagody, porzeczki i morele - wspomagają pracę nerek, jabłka, które zawierają pektyny, które również działają jak gąbka w naszych jelitach i zbierają wszystkie osady
>> zioła i przyprawy, koniecznie chili, kurkuma (zwiększa produkcję enzymów usuwających toksyny)), fenugreek (świetny przy detoksie, składnik curry), wyciąg z karczocha, ostropest, który regeneruje wątrobę tak skutecznie, że muszę mu poświęcić osobny post
>> w tym tygodniu jem również nabiał: twaróg, śmietanę, sery (feta, mozzarella, pleśniowe)
>> strączki: wszystkie cudaki sojowe, ciecierzyca, soczewica, fasola, bób, groszek
.
(sporo na szczęście już mam)
>> organiczne pieczywo chrupkie, płatki owsiane, kasza gryczana, orzechy, migdały, pestki z dyni, słonecznik, wiórki kokosowe, sezam, koniecznie krótkoziarnisty brązowy ryż, który pełni funkcję gąbki w naszych jelitach (krótkoziarnisty ma najsilniejsze właściwości wchłaniające)
>> zapas owoców i warzyw na 2-3 dni, koniecznie cebula (do cebulowego napoju, brr..), czosnek, imbir, cytryny, marchewki i buraki by wspomóc pracę wątroby, borówki, jagody, porzeczki i morele - wspomagają pracę nerek, jabłka, które zawierają pektyny, które również działają jak gąbka w naszych jelitach i zbierają wszystkie osady
>> zioła i przyprawy, koniecznie chili, kurkuma (zwiększa produkcję enzymów usuwających toksyny)), fenugreek (świetny przy detoksie, składnik curry), wyciąg z karczocha, ostropest, który regeneruje wątrobę tak skutecznie, że muszę mu poświęcić osobny post
>> w tym tygodniu jem również nabiał: twaróg, śmietanę, sery (feta, mozzarella, pleśniowe)
>> strączki: wszystkie cudaki sojowe, ciecierzyca, soczewica, fasola, bób, groszek
.
PRZECHODZENIE NA DIETĘ - POKUSY
Z moich doświadczeń wynika, że na skuteczność diety bardzo duży wpływ ma to, czy odpowiednio się zabezpieczymy przed pokusami, które będą na nas czyhać;)
Dietetycznych Pokus, a potem Grzechów Głównych jest najczęściej 5:
1) dopuszczenie do tego, że dopada nas wilczy głód - prawdopodobnie olejemy całą dietę i zjemy wszystko, co nam w ręce wpadnie, a najchętniej produkty sycące, ciężkostrawne i dostarczające silnych bodźców smakowych
>> zapobieganie: najlepiej, oczywiście, jeść często i nie dopuszczać do uczucia silnego głodu. Ale ponieważ to nie takie proste dla większości z nas - lepiej się do takiej sytuacji przygotować i mieć na taką okazję (zależnie od dietetycznych ograniczeń): jajko na twardo (w pracy może udawać sałatkę w pojemniku), ugotowany ziemniak (też może np z ziołami udawać sałatkę), sałatki i pasty z warzyw strączkowych, orzechy, awocado i banany. Nie ma sensu robić sobie nadziei na to, że w przypadku napadu wilczego głodu zadowoli nas liść sałaty albo jabłuszko.....
2) nagła ochota na słodycze, zwłaszcza na czekoladę
>> zapobieganie: dbamy o to, żeby nie brakowało nam składników mineralnych (cynku, magnezu, etc.), w pogotowiu trzymamy naprawdę słodkie owoce, miód i kakao (naturalne oczywiście) i znowu orzechy.
Orzechy z miodem dadzą radę zaspokoić nagłe pragnienie słodyczy, słodko-kwaśnie jabłko nie bardzo...;)
3) nagła ochota na coś konkretnego, sycącego, mięsnego
>> zapobieganie: białko! Strączki, jajka, sojowe produkty, inne warzywa też, ale takie, w które można się "wgryźć", świetnym trikiem są sosy i przyprawy - jedzoną potrawę trzeba "poczuć", no trudno, instynkt to instynkt;)
4) "energetyczny zjazd" i ochota na kawę lub innego energizera
>> zapobieganie - zwracanie uwagi na indeks glikemiczny i nie dopuszczanie do skoków cukru, a w momencie opadnięcia z sił - najskuteczniejszy jest sport(wysiłek) lub zimny prysznic połączony z masażem - niestety raczej rzadko jest taka możliwość. Można zjeść coś pikantnego i/lub słodkiego. Podobno dobry jest imbir i chili. Niestety na mnie to słabo działa i dlatego jest takie trudne:((
5) imprezy - alkohol, niezdrowe jedzenie, dym papierosowy, etc
>> no niestety, przede wszystkim asertywność i siła woli:) popularne wymówki: prowadzenie auta, nadmiar pracy, alergie, leczenie, etc. Oczywiście najlepiej byłoby po prostu powiedzieć, że jest się na diecie i z jakiego powodu, ale z doświadczenia wiem, że z niektórymi ludźmi po prostu nie ma sensu wdawać się w niepotrzebne dyskusje, które niczego nie zmienią, a tylko zabiorą czas, energię i dobry humor.
powodzenia!!!
Dietetycznych Pokus, a potem Grzechów Głównych jest najczęściej 5:
1) dopuszczenie do tego, że dopada nas wilczy głód - prawdopodobnie olejemy całą dietę i zjemy wszystko, co nam w ręce wpadnie, a najchętniej produkty sycące, ciężkostrawne i dostarczające silnych bodźców smakowych
>> zapobieganie: najlepiej, oczywiście, jeść często i nie dopuszczać do uczucia silnego głodu. Ale ponieważ to nie takie proste dla większości z nas - lepiej się do takiej sytuacji przygotować i mieć na taką okazję (zależnie od dietetycznych ograniczeń): jajko na twardo (w pracy może udawać sałatkę w pojemniku), ugotowany ziemniak (też może np z ziołami udawać sałatkę), sałatki i pasty z warzyw strączkowych, orzechy, awocado i banany. Nie ma sensu robić sobie nadziei na to, że w przypadku napadu wilczego głodu zadowoli nas liść sałaty albo jabłuszko.....
2) nagła ochota na słodycze, zwłaszcza na czekoladę
>> zapobieganie: dbamy o to, żeby nie brakowało nam składników mineralnych (cynku, magnezu, etc.), w pogotowiu trzymamy naprawdę słodkie owoce, miód i kakao (naturalne oczywiście) i znowu orzechy.
Orzechy z miodem dadzą radę zaspokoić nagłe pragnienie słodyczy, słodko-kwaśnie jabłko nie bardzo...;)
3) nagła ochota na coś konkretnego, sycącego, mięsnego
>> zapobieganie: białko! Strączki, jajka, sojowe produkty, inne warzywa też, ale takie, w które można się "wgryźć", świetnym trikiem są sosy i przyprawy - jedzoną potrawę trzeba "poczuć", no trudno, instynkt to instynkt;)
4) "energetyczny zjazd" i ochota na kawę lub innego energizera
>> zapobieganie - zwracanie uwagi na indeks glikemiczny i nie dopuszczanie do skoków cukru, a w momencie opadnięcia z sił - najskuteczniejszy jest sport(wysiłek) lub zimny prysznic połączony z masażem - niestety raczej rzadko jest taka możliwość. Można zjeść coś pikantnego i/lub słodkiego. Podobno dobry jest imbir i chili. Niestety na mnie to słabo działa i dlatego jest takie trudne:((
5) imprezy - alkohol, niezdrowe jedzenie, dym papierosowy, etc
>> no niestety, przede wszystkim asertywność i siła woli:) popularne wymówki: prowadzenie auta, nadmiar pracy, alergie, leczenie, etc. Oczywiście najlepiej byłoby po prostu powiedzieć, że jest się na diecie i z jakiego powodu, ale z doświadczenia wiem, że z niektórymi ludźmi po prostu nie ma sensu wdawać się w niepotrzebne dyskusje, które niczego nie zmienią, a tylko zabiorą czas, energię i dobry humor.
powodzenia!!!
SEZONOWE OWOCE I WARZYWA: LIPIEC
Lipiec rozpoczyna się młodym, zielonym groszkiem i fasolką, botwinką z ogródka i "mieszankami warzywnymi do zupy" (nazwa!;-), które uwielbiam i nigdy nie jem w zupie, ale albo na surowo, albo upieczone z oliwą i ziołami, koniecznie z całymi korzonkami:)
W tym roku staram się zjadać również natkę z marchewki, bo dzięki Victorii Boutenko wiem, że ma znacznie więcej dobrych składników niż sam korzeń. Dodatkowo - dowiedziałam się niedawno, że natka pietruszki, którą co prawda jemy, ale w śladowych ilościach, jest jedną z najlepiej poprawiających nastrój roślin, działa antydepresyjnie i dodaje energii - muszę sobie jeszcze dokładnie na ten temat poczytać.
W lipcu zaczyna się też szaleństwo owocowe - pojawiają się (niedostępne o innej porze roku, więc nie można ich przegapić!) porzeczki i agrest, zaczynają się też wczesne wiśnie, morele i śliwki. Poza tym oczywiście maliny, jeżyny (!) i wyjątkowo zdrowe borówki.
Moje "lipcowe przeboje" to jednak zdecydowanie bób i jagody:) Bób, najlepiej z łupinami (nie, nie jem ich, ale lubię obierać;), a jagody absolutnie zawsze i wszędzie i w każdej postaci:)) mniam mniam....
W tym roku staram się zjadać również natkę z marchewki, bo dzięki Victorii Boutenko wiem, że ma znacznie więcej dobrych składników niż sam korzeń. Dodatkowo - dowiedziałam się niedawno, że natka pietruszki, którą co prawda jemy, ale w śladowych ilościach, jest jedną z najlepiej poprawiających nastrój roślin, działa antydepresyjnie i dodaje energii - muszę sobie jeszcze dokładnie na ten temat poczytać.
W lipcu zaczyna się też szaleństwo owocowe - pojawiają się (niedostępne o innej porze roku, więc nie można ich przegapić!) porzeczki i agrest, zaczynają się też wczesne wiśnie, morele i śliwki. Poza tym oczywiście maliny, jeżyny (!) i wyjątkowo zdrowe borówki.
Moje "lipcowe przeboje" to jednak zdecydowanie bób i jagody:) Bób, najlepiej z łupinami (nie, nie jem ich, ale lubię obierać;), a jagody absolutnie zawsze i wszędzie i w każdej postaci:)) mniam mniam....
Subskrybuj:
Posty (Atom)