sobota, 31 grudnia 2011

MEDYTACJA - KROK PIERWSZY - OBSERWACJA MYŚLI

Dostałam zadanie specjalne - znaleźć dobry podręcznik do medytacji dla początkującej osoby:)

Szukam i szukam, i w sumie nie mogę znaleźć nic lepszego od ćwiczeń opisanych w książce, którą w języku polskim można zdobyć jedynie w wersji elektronicznej, ale za to za darmo:) Zresztą książka została napisana już z założeniem, że będzie rozprowadzana za darmo, a nie dla zysku czy rozgłosu, więc myślę, że autor nie miałby nic przeciwko temu, że zacytuję najprzystępniejsze fragmenty i mam nadzieję, że jak najwięcej osób z nich skorzysta:)))

>> moim skromnym zdaniem wykonanie prawidłowe wszystkich ćwiczeń z tych pierwszych trzech kroków początkującej osobie, zależnie od predyspozycji, zajmie średnio kilka dobrych miesięcy, jeśli nie kilka lat ;) dlatego nie należy zrażać się tym, że nie zrobi się postępów w ciągu jednego tygodnia;), w każdym razie w tym czasie spokojnie zdąży się przeczytać nie jeden pop-poradnik:)

KROK 1

OBSERWACJA MYŚLI

(...) Usiądź wygodnie w fotelu lub połóż się na kanapie czy łóżku. Zrelaksuj całe swoje ciało,
zamknij oczy i obserwuj bieg swoich myśli. Na początku zauważysz, że zalewają cię myśli
dotyczące spraw życia codziennego, twojej pracy i spraw z nią związanych, czy też dotyczące
twoich trosk. W stosunku do tych myśli powinieneś stać się cichym obserwatorem,
całkowicie wolnym i niezależnym.

MEDYTACJA - KROK II - DYSCYPLINA MYŚLI - KONCENTRACJA NA IDEI - MENTALNA PUSTKA

DYSCYPLINA MYŚLI

(...) Nauczyliśmy się obserwować nasze myśli. Następne ćwiczenie upora się z myślami, które
nieustannie, wbrew naszej woli, naprzykrzają się nam, i pozwoli na powstrzymywanie ich
przed pojawianiem się w naszych umysłach. Na przykład musimy być w stanie odrzucić od
siebie myśli o zadaniach i rozdrażnieniach naszego życia zawodowego, w czasie gdy jesteśmy
w domu lub zajmujemy się sprawami prywatnymi.

Musimy unikać wszelkich myśli, które nie
dotyczą naszego życia osobistego, i musimy umieć stawać się natychmiast inną osobą. I na
odwrót: kiedy jesteśmy w pracy czy w inny sposób wykonujemy naszą profesję, wtedy
wszystkie nasze myśli musimy kierować ku pracy i nie pozwalać im na przebywanie w innym
miejscu, takim jak nasz dom czy sprawy osobiste.

MEDYTACJA - KROK III - KONCENTRACJA - WIZUALIZACJA

W kroku II nauczyliśmy się praktykować koncentrację zmysłów. Ćwiczyliśmy każdy ze
zmysłów poprzez ćwiczenia koncentracji. W tym kroku rozszerzymy naszą koncentrację,
pracując już nie z jednym, a z dwoma lub trzema zmysłami równocześnie.
Przytoczę kilka
przykładów, z których kompetentny uczeń będzie w stanie opracować i rozwinąć swoje
własne pole działania.

Wyobraź sobie zegar z ruchomym wahadłem wiszący na ścianie. Twoje wyobrażenie musi
być tak kompletne, jak gdyby ten zegar naprawdę wisiał na ścianie. W tym samym czasie
próbuj postrzegać tykanie tego zegara przy pomocy swojego zmysłu słuchu. Spróbuj
utrzymać to podwójne wyobrażenie wzroku i słuchu przez pięć minut. Ponownie, na początku
będzie ci się to udawało jedynie na kilka sekund, lecz przy częstym powtarzaniu, będziesz w
stanie to udoskonalić i utrzymywać przez wymaganą długość czasu. Praktyka czyni mistrzem!
Powtarzaj to ćwiczenie z podobnym obiektem, takim jak gong, gdzie nie tylko słyszysz jego
brzmienie, lecz również widzisz osobę uderzającą w niego. Spróbuj wizualizować strumień iszum wody lub pole żyta kołyszące się na lekkim wietrze, równocześnie słuchając szumu tego
wiatru. Dla odmiany możesz również stosować własne eksperymenty, które będą
wykorzystywać dwa zmysły, na przykład wzroku i czucia (zmysłu dotyku), czy nawet trzy.

MEDYTACJA - NAJPROŚCIEJ JAK SIĘ DA

Początkującej osobie moim zdaniem powinno się podać jedynie jak najprostsze wskazówki - bo tego, czym jest medytacja  i tak nie da się do końca jednoznacznie ująć w słowa i nadmiar słów w takim wypadku, a zwłaszcza jakiś poetycko-mistycznych wyrażeń, może komuś początkującemu tylko namieszać w głowie.

Ogólnie i najprościej jak się da: efekty medytacji są relaksujące i odprężające, ale to pomimo tego,  ciężka praca nad sobą, swoją siłą woli i cierpliwością. Bo ogólnie bardzo trudno jest choć na chwilę przestać myśleć - tak, żeby żadna myśl nie pojawiała się w głowie. A do tego w zasadzie trzeba dążyć. Na początku udaje się to tylko na klika sekund, ale kiedy uda się już choć na parę minut - efekt jest naprawdę tego wart.

>> PO CO SĄ TE DZIWNE MANTRY I WIZUALIZACJE

Koncentracja na jakimś przedmiocie, wyobrażanie sobie czegoś, powtarzanie mantry czy modlitwy to rodzaj narzędzia do osiągnięcia tego celu - odrzucenia od siebie natrętnych codziennych myśli i oczyszczenie z nich umysłu choć na parę minut.

Gdzieś kiedyś przeczytałam takie porównanie: każ małpie siedzieć w jednym miejscu nieruchomo przez dłuższy czas - nie wytrzyma, zacznie się wiercić, psocić, próbować ucieczki. Znacznie łatwiej będzie jak jej każesz w tym czasie wykonywać jakąś prostą, nawet bezsensowną czynność - np. przekładanie jakiś przedmiotów z jednej kupki na drugą. To ma znacznie większe szanse powodzenia.

Ludzki umysł, nie wyćwiczony, jest taką małpą, która nie może usiedziec na tyłku, żeby się nie wiercić i nie myśleć o ciągle nowych problemach, rzeczach do zrobienia, o tym co się wydarzyło, o tym co ma się wydarzyć, itd. itp. - to wszystko tak naprawdę strasznie męczące i wyczerpujące.

Dlatego jeśli naszemu umysłowi każemy wykonywać jakąś prostą, bezstresową czynność, która pochłonie jego uwagę (wyobrażać sobie coś, albo powtarzać mantry, liczyć od 100 do zera, modlić się, itd.) - skutek będzie wyjątkowo relaksujący i odprężający.

Kiedy już osiągnie się ten stopień kontroli swojego umysłu, że będzie człowiek potrafił osiągnąć zupełną pustkę umysłu - efekt jeszcze  będzie o wiele wiele lepszy.

To jednak nie takie znowu proste jak się wydaje i na początku wymaga sporo wysiłku i pracy nad sobą  i swoją siłą woli.

>> NAJLEPSZA POZYCJA DO MEDYTACJI

... oczywiście kwiat lotosu;))) Dla tych jednak, którzy nie mieli szczęścia zacząć ćwiczyć jogę, kiedy jeszcze ich stawy miały w składzie chrząstki zdecydowanie powinni wybrać po prostu taką pozycję, w której będą w stanie wysiedzieć przez dłuższy czas. Pozycje na początku mogą być naprawdę różne, najlepiej żeby kręgosłup był wyprostowany i w pionie, jeśli komuś łatwiej na leżąco - nie sądzę żeby to na początku nauki miało większe znaczenie.
Dobrą i często polecaną pozycją jest np. siad na krześle z wyprostowanymi plecami - tak jak siedzieli faraonowie. Ja najbardziej lubię pozycję półlotosu (fotka 1) - dobrze jest podłożyć sobie wtedy coś pod pośladki - będzie łatwiej, wygodniej, a kręgosłup będzie bardziej wyprostowany.

Na leżąco lubię pozycję supta konasana (fotka 2) - pod kolana można podłożyć np. poduszki, jeżeli ta pozycja powoduje dyskomfort. Inną dobrą dla początkujacych pozycją na leżąco jest savasana (fotka 3) - pozycja do relaksu na jodze.


Oczywiście "Mistrzowie" profesjonalnie podchodzący do rzeczy każą najpierw, jako ćwiczenie wstępne samodyscypliny, nauczyć się właściwej pozycji i nauczyć się w niej pozostawać bez ruchu przez dłuższy czas i dopiero potem zabierać się za medytację.
Jeżeli jednak na początku nie zależy nam na profesjonaliźmie, a tylko na spróbowaniu, czy w ogóle polubimy medytację, czy jest ona "czymś dla nas" - radzę zacząć po prostu medytować.
Poza tym odradzam dążenie do perfekcjonizmu za wszelką cenę w każdej dziedzinie życia, a już na pewno w przypadku nauki medytacji - zamiast osiągać głęboki relaks, będziemy się tylko stresować, czy robimy wszystko tak jak "powinno się" robić - co jest kompletną bzdurą.

Jeżeli "załapiemy o co chodzi", przejdziemy przez pierwsze kroki w ciągu kilku miesięcy - zostanie nam całe życie na dążenie do perfekcji i doskonałości.

Wtedy też polecam dopiero zabrać się za czytanie książek na ten temat, porównywać różne szkoły i metody. Dopiero kiedy "doświadczymy" czym jest medytacja (bo tego się nie da "z-rozum-ieć") będziemy w stanie pojąć te wszystkie kwieciste metafory i wyrażenia i skorzystać z wielu na pewnno cennych rad w nich zawartych i zastosować je do swoich ćwiczeń.

EFEKTY ŚWIETLNE I DŹWIĘKOWE

...czyli te wszystkie intrygujące efekty specjalne pojawiające się w stanie medytacji.

Najszybciej chyba i najłatwiej można doświadczyć tego co tak "pięknie" niektórzy opisują jako "niebiańską" i "kosmiczną" muzykę, itp. itd.
Osobiście wolałabym to nazwać po prostu rodzajem "buczenia", dźwiękami, które mogą się również kojarzyć z tym, co nazywamy "dzwonieniem w uszach" Ze znaną nam muzyką z filharmonii czy koncertów nie ma bynajmniej za wiele wspólnego;)) i znowu, osobom początkującym te wszystkie "niebiańskości i kosmiczności" mogą tylko namieszać w glowie - śmiać mi się chce, kiedy sobie pomyślę, jak ktoś, kto się tego naczytał, siada i czeka, kiedy usłyszy "anielskie trąby" czy inny "boski koncert";)))

Jeśli chodzi natomiast o "efekty wizualne", nie napiszę dokładnie jak to wygląda, żeby nie mieć niczyjej autosugestii na sumieniu;)
Kiedy pierwszy raz czegoś takiego doświadczyłam, nie wiedziałam, że jest to typowe, powtarzalne i podobnie przebiegające u innych osób, i bardzo się z tego teraz cieszę, bo dzięki temu mam pewność, że nie było to dziełem autosugestii, utwierdza mnie to w tym, że jesten na właśiwej drodze i zachęca do dalszych ćwiczeń swojego umysłu.

Dodam tylko, że wrażenia te pojawiły się po raz pierwszy kiedy już potrafiłam pogrążyć się nieprzerwanej medytacji na 15-20 minut, byłam już w odpowiednim stanie"relaksu", a efekt ten udało mi się osiągnąć dopiero (już?;)) po kilku miesiącach regularnych ćwiczeń.  Warto jednak poczekać, na pewno nie zamierzam sugerować tu, że było to "przebudzenie Kundalini" ;)), ale jeśli chodzi o te opisy "poczucia łączności z Wszechświatem" itp. - przynajmniej wiem teraz, co opisują i o czym czytam, i tego przynajmniej wszystkim Wam życzę:))

piątek, 30 grudnia 2011

SEZONOWE OWOCE I WARZYWA - JAK PRZETRWAĆ ZIMĘ II

Za nami święta, przed nami noworoczne postanowienia do zrealizowania;) a na sklepowych półkach i ryneczkach mizernie... Zaczyna się najtrudniejszy okres dla wszystkich amatorów zielenizny, który, jeśli o to właściwie nie zadbamy, zakończy się w marcu wiosennym zmęczeniem..

Jak więc przetrwać zimę jedząc coś ciekawszego niż (bardzo zdrową) kapustę kiszoną?;)


 SUPERFOOD

>> moim zdaniem ten okres to świetny czas na wypróbowanie wszelkiego rodzaju tzw. superfood, którymi kuszą nas przez cały rok sklepy ze zdrową żywnością. Mam na myśli wszystkie cudaki sprowadzane z różnych miejsc świata, takie jak:
(rzucam tylko hasła-linki, bo na temat każdego z przykładów można napisać  naprawdę wiele...gorąco zachęcam do poczytania sobie informacji na ten temat)

- sok noni
- sproszkowane trawy pszeniczne, orkiszowe, etc.
- jagody acai, jagody goi
- algi, glony, etc.
- maca
- sok z aloesu
- srebro koloidalne
- różne "cudowne" oleje, octy itp.

... i wiele innych, wymieniłam te, które kuszą mnie w tym roku najbardziej, zaopatrzyłam już się m.in. w Chyawanprash (fotka) i na pewno skuszę się na coś jeszcze



KIEŁKI, ZIOŁA I INNE HODOWLE WŁASNE

>> o kiełkach za wiele też nie będę pisać - chyba każdy zainteresowany zdrowym odżywianiem się wie, że dostarczają przynjamniej kilkakrotnie więcej korzystnych składników niż "dorosła" roślina - jeszcze ni słyszałam, żeby ktoś je "przedawkował", należy jednak pamiętać, że kiełkująca roślina "broni" się  przed przedwczesnym zjedzeniem wytwarzając typowe dla niej toksyny - dlatego najlepiej jeść kiełki różnych roślin, a wszystko będzie na pewno w porządku (to samo dotyczy np. ziół - ja za bardzo się tym jednak nie przejmuję - wierzę w to, że organizm sam się broni przed tym w bardzo prosty i skuteczny sposób - po prostu, kiedy się czymś przejemy - tracimy na to ochotę:)

>> polecam zwiększenie/rozpoczęcie uprawy ziół - nie tylko tych, których smak najbardziej lubimy w potrawach, ale nawet tych mniej aromatycznych, i dodawnanie ich do jedzenia jak najwięcej i jak najczęściej, wypróbowanie różnego rodzaju pesto z różnych ziół, nie tylko z bazylii - naprawdę potrafią zaskoczyć wspaniałym smakiem

>> oczywiście nie powinno na parapecie zabraknąć szczypiorku i różnego rodzaju natek, koperków, choćby ze sklepu - są świetne nie tylko do ziemniaków, powinno się ich sypać jak najwięcej, zwłaszcza pietruszki, która ma działanie antydepresyjne

>> jeśli ktoś jeszcze nie próbował, to ma teraz świetną okazję do spróbowania soku z trawy pszenicznej, o którym pisałam we wcześniejszym poście

>> może właśnie teraz spróbować wyhodować własne algi?



ZIOŁA

>> oprócz ziół z własnego parapetu, polecam również odwiedzenie sklepu zielarskiego - można tam kupić nie tylko herbatki dla babci, ale również świetne naturalne suplementy i takie polskie superfoods jak:
- ostropest plamisty
- kozieradka
- pokrzywa
- mnieszk lekarski
- soki z bzu, malin, etc.
- jałowiec
- suszonego karczocha
- ... i wiele innych, zachęcam do poszukiwań na własną rękę



PESTKI, NASIONA, ORZECHY

>> polecam wypróbowanie różnych orzechów, nasion, pestek, pestki zawierają cyjanek, który w małych ilościach, nie tylko jest nieszkodliwy, ale również znany jako amigdalina, która ma potwierdzone działanie antyrakowe

>> bardzo zdrowe są nie tylko znane pestki słonecznika czy dyni, ale również te z moreli, brzoskwini (trzeba je rozłupać dziadkiem do orzechów), a nawet jabłek czy cytryny

>> zima to również świetny czas na wypróbowanie wszystkich past z pestek i nasion - dyni, słonecznika, siemienia lnianego, drożdży, sezamu, zbóż, grzybów  - przepisy bardzo łatwo znaleźć w internecie, najczęściej bazą są pestki, orzechy i nasiona + olej/oliwa, a dodatki można wymyślać w nieskończoność:) !!! jako bardzo zdrowy, naturalny wzmacniacz smaku polecam dosypywanie płatków drożdżowych

>> oprócz past warto się pokusić o zrobienie samodzielnie, najlepiej surowego tahini, marcepana, hałwy czy masy makowej - wyjątkowo proste i wyjątkowo smaczne:)



SUSZONKI

>> mamy do dyspozycji wszelkiego rodzaju suszone owoce, grzyby, warzywa (pomidory!), zioła, warzywa strączkowe, etc. - trzeba jednak uważać na obecne czasami dodatki (siarczany) i dokładnie czytać opakowania

>> suszone warzywa strączkowe, takie jak fasola, cieciorka, groch, soja, soczewica, sycące i rozgrzewające w sam raz nadają się na tą porę roku i zachęcają do kulinarnych eksperymentów

>> bardzo dobrym i zdrowym dodatkiem do sałatek i potraw na ciepło (np. kasz) będą suszone grzyby



PŁATKI, RYŻ, KASZE

>> kiedy, jak nie teraz, wypróbować różne kasze, ryż (np. czarny) i kasze?
>> na zimowe śniadania do pracy/szkoły dobrze sprawdzą się samodzielnie przygotowane mieszanki typu musli - z mnóstwem zdrowych bakalii, pestek i orzechów




KISZONKI

>> do kiszonek nie trzeba przekonywać nawet starszego pokolenia, napiszę więc tylko radę dla tych, którzy tak jak ja nie przepadają za ostrą kwaśną kapustą kiszoną - można ją świetnie złagodzić sosami i olejami, i dodatkiem innych warzyw (por, surowa kapusta, marchew, etc)

>> oprócz kultowej u nas kapusty i ogórków zachęcam do ukiszenia surowego barszczu i innych eksperymentów tego rodzaju, a także do wypróbowania kolejnego superproduktu, o którym jeszcze napiszę  - czyli o REJEUVELAC'u na razie zachęcam do poczytania informacji na ten temat tutaj



MROŻONKI, PRZETWORY, ETC.

>> w tym okresie można sobie bez większych wyrzutów sumienia pozwolić na kupowanie  mrożonek, puszek itp. (byle nie przesadzać, zwłaszcza z puszkami) - podobno w tym okresie mają większą wartość niż sztuczne pomidory, sałaty, ogórki bez smaku i zapachu, sprowadzane nie wiadomo skąd, osobiście polecam zwłaszcza pomidory - z puszek i słoików, mrożony szpinak, jagody, maliny, etc., a także mrożone zioła - mają najbardziej zbliżony smak do świeżych

>> smakowitym i zdrowym rozwiązaniem będą sorbety - mój ulubieniec - z czarnej porzeczki (Grycan)



DROŻDŻE

>> jako uzupełnienie witamin z grupy B znakomicie się sprawdzą najzwyklejsze drożdże, płatki drożdżowe natomiast są świetnym, zdrowym i naturalnym wzmacniaczem smaku



ŚWIEŻE OWOCE I WARZYWA

>> na początku zimy znacznie zdrowsze i smaczniejsze niż na początku wiosny będą jesienne warzywa i owoce, takie jak jabłka, gruszki, dynie, buraczki, pietruszka, seler, marchewki, kapusta, zarówno biała, jak i czerwona, warto skusić się na zimowe białe rzodkwie


>> moim zdaniem owoce egzotyczne takie jak banany, cytrusy, ananasy, melony będą w bardzo podobnym stopniu pod jednymi względami zdrowe (zawartość witamin, minerałów, enzymów) i a pod innymi niezdrowe (środki konserwujące, ułatwiające transport) - jak te kupowane w innych miesiącach - jedne i drugie są sprowadzane, opryskiwane, zrywane niezbyt dojrzałe, itd. itp. i myślę, że te 500-1000 km więcej nie robi zbyt dużej różnicy jeśli chodzi o stosowane środki chemiczne:(


PRZYPRAWY

>> zimowe przyprawy są nie tylko smaczne i aromatyczne, ale i bardzo zdrowe: imbir, cynamon, goździki, szafran, kardamon, kminek, papryka, jałowiec, kolendra,






sobota, 29 października 2011

SEZONOWE OWOCE I WARZYWA - JAK PRZETRWAĆ ZIMĘ

Dzisiaj chciałabym polecić kolejny blog, który powstał nie tak dawno, a zapowiada się bardzo interesująco: naturalne probiotyki

Autorka (jak narazie) opisuje głównie nasze rodzime "naturalne probiotyki", i to te dostępne w nadchodzącym, "postnym" dla amatorów zieleniny, okresie, kiedy nie będzie już takiego wyboru warzyw i owoców, wartość tych importowanych będzie dyskusyjna, najlepiej więc będzie zacząć uprawiać kiełki i sięgnąć do tych warzyw, które przechowują się najlepiej, a które obecnie przeżywają renesans nie tylko w Polsce - do buraków, selerów, pietruszki, kapusty, do kiszonek i tym podobnych rodzimych skarbów.

Na blogu znajdziecie ciekawe przepisy i wiele interesujących rzeczy do poczytania o właściwościach opisywanych warzywek, do tej pory m.in.: buraków, kapusty, marchewek, kapusty kiszonej, rejevulacu (o którym też już od dawna obiecuję sobie napisać) i mam nadzieję, że niedługo o kolejnych i kolejnych superproduktach.

A ponieważ obiecałam już wcześniej napisać o buraczkach, a o kapuście nawet dostałam książkę od mamy - w postach poniżej najważniejsze rzeczy na ich temat.

BURAKI

Buraki są jednym z większych kulinarnych niespodzianek mojego życia:))

Przez dwadzieścia parę lat twierdziłam, że ich nie znoszę i unikałam jak ognia. Aż pewnego roku urządziłam z moim lubym wigilijne przyjęcie dla znajomych, na które każdy z zaproszonych przygotowywał własnoręcznie robiony prezent i własnoręcznie robioną tradycyjną potrawę wigilijną. Impreza wyszła tak fajnie, że przekroczyła moje najśmielsze wyobrażenia, a oprócz wielu niespodzianek tamtego wieczoru po raz pierwszy w życiu zjadłam prawdziwy, w 100% naturalny barszcz czerwony. I okazało się, że uwielbiam barszcz czerwony i buraczki, a nie mogę znieść jakiegoś ze składników tych wszystkich sztucznych mieszanek, które wszyscy namiętnie sypią do barszczu, nawet jeśli wcale nie muszą, bo w barszczu są PRAWDZIWE buraki!

I tak zaczęła się moja miłość do buraków i teraz jem je na wszelkie możliwe sposoby. Oczywiście teraz staram się przede wszystkim na surowo, a ponieważ nie popadam z przechodzeniem na witarianizm w fanatyzm, jem je również pieczone w folii, podsmażane na patelni z czosnkiem (mniam, mniam), w plastrach na grzankach i oczywiście w sałatkach. Tradycyjne tarte buraczki, które moim zdaniem nijak pasują do ziemniaków, jem bardzo często w miseczce z chrzanem.

Osobno należało by napisać o liściach buraków. Razem z buraczkami oczywiście pokochałam majową botwinkę (oprócz zupy polecam liście jedzone tak jak szpinak - pasują w zasadzie do wszystkich szpinakowych przepisów, również na surowo do kanapek, witariańskich "rolek" itd. itp.) i kolejnym moim odkryciem jest to, że liście buraków są znakomite nie tylko w maju i czerwcu, ale także jesienią - duże wystarczy pokroić, a małe listki, które również ma każdy dojrzały burak, w smaku nie różnią się od majowych.

>> właściwości:
- buraki są silnie zasadotwórcze, obniżają kwasowość w układzie pokarmowym i w krwi
- są polecane w anemii - zwiększają produkcję krwinek
- przeciwdziałają nerwicom
- działają pobudzająco - zwłaszcza świeżo wyciśnięty sok
- wzmacniają odporność
- pomagają w dolegliwościach trawiennych takich jak zgaga czy wzdęcia
- obniżają cholesterol
- wspomagają leczenie i zapobieganie nowotworom
- dzięki zawartości betaniny polecane są chorym na wątrobę i woreczek żółciowy
- uzdrawiają żyły i zapobiegają powstawaniu zakrzepów
- mają również dobry wpływ na zdrowie nerek
- zawarte w nich azotany zwiększają wydajność podczas ćwiczeń - naukowcy z Exeter w Wielkiej Brytanii wykazali, że ci, którzy pili przez sześć dni pół litra soku z buraków mogli ćwiczyć o 19% wydajniej niż grupa porównawcza
- wspomagają detoks i oczyszczanie krwi

>> są też polecane jako test na to, czy potrzebujemy oczyszczenia naszego układu trawiennego - należy wypić kilka łyżek soku z buraka - jeżeli po 3-4 godzinach mocz zabarwi się na czerwono -  oznacza to, że nasze jelita nie funkcjonują prawidłowo i pora na oczyszczanie!

KAPUSTA

>> właściwości:
- jest bardzo bogata w minerały: fosfor, siarkę, mangan, miedź, potas, wapń, żelazo, sód; i w witaminy: A,
  C, E, H, K i witaminy grupy B: B1, B2, B6
- co ciekawe, reguluje ciepłotę ciała - wpływa na obniżenie temperatury, jeśli jest za wysoka, i na
  podwyższenie, jeśli jest zbyt niska
- ze względu na dużą zawartość siarki, świetnie wpływa na  włosy, paznokcie i skórę
- reguluje również poziom kwasu w żoładku - leczy zarówno niedokwaśność, jak i nadkwasotę
- leczy większość zaburzeń trawiennych
- sprawdza się jako okłady przy reumatyźmie, nerwobólach, trądziku, pokrzywce, przyspiesza gojenie ran
- obecnie trwają badania nad jej wyjątkowym wpływem na leczenie i zapobieganie nowotworom
- niweluje szkodliwe działanie alkoholu i leczy kaca
- pobudza przemianę materii
- osłabia stres
- oczyszcza
- poprawia cerę

>> jeszcze lepsze właściwości posiada oczywiście kiszona kapusta i sok z niej:)

piątek, 28 października 2011

WPŁYW JOGI NA SKÓRĘ

...a dokładnie jogi kundalini:)

Nie byłabym sobą, gdybym na jodze myślała jedynie o swoim rozwoju fizyczno-duchowo-jogowym;) i nie zwróciła uwagi na widoczne podobieństwo w cerze wszystkich prowadzących. (tym bardziej, że to samo zauważyłam później na zdjęciach w internecie - spójrzcie na fotki)

Zauważyłam mianowicie, że wszyscy, którzy dłużej uprawiają jogę kundalini mają podobną skórę - i to niezależnie od wieku czy typu urody - podobne zaróżowienie, świeżość, zdrowie i blask. Na początku stwierdziłam, że to na pewno wpływ zdrowej diety i ćwiczeń. Tyle, że u osób zajmujących się innymi typami jogi nie jest to aż tak rzucające się w oczy.

No i znalazłam rozwiązanie zagadki i znowu się sobie samej dziwię, jak mogłam na to nie wpaść - to te głębokie i szybkie oddechy ćwiczone regularnie od lat tak wpływają na dotlenienie skóry !!!
(i tym samym - na blask, świeżość i wolniejsze starzenie:)
(oburzeni ortodoksi oczywiście wytłumaczą to wzniesioną kundalini, ja jednak na tym blogu wolę nie wnikać w metafizykę i trzymać się bardziej racjonalnych argumentów, zwłaszcza jeśli są aż tak oczywiste:)

...i już nie mogę się doczekać kolejnych zajęć ;))

środa, 26 października 2011

PIĘKNA SKÓRA W 3 MIESIĄCE - NATURALNIE:)))

Dzisiaj zajrzałam do jednego z moich ulubionych blogów na temat pielęgnacji i makijażu (i włosów!!!) i trafiłam na post, który tak mi się spodobał, że od razu postanowiłam go zareklamować na swoim:)

Post ten jest dla mnie jedną z lepszych (i pewnie niezamierzonych) reklam witarianizmu, zdrowego odżywiania i naturalnej pielęgnacji, jakie widziałam, co więcej, mogłabym się podpisać pod nim obiema rękami i nogami;), no może z wyjątkiem tego, że ja mam o 5 lat więcej niż autorka;))

Naprawdę gorąco polecam przeczytać posta i obejrzeć zamieszczony w nim filmik: link

Autorka posta opisuje w jaki sposób i dlaczego, zamierza przez najbliższe 3 miesiące kompletnie zmienić swoje odżywianie i pielęgnację. Robi to moim zdaniem na tyle fajnie, dobrze i wyczerpująco, zarówno w poście, jak i w filmiku, że nie będę  drugi raz pisać tego samego i od siebie dodam tylko tyle, że moje doświadczenia z pielęgnacją są praktycznie takie same jak autorki, z tą różnicą, że jako posiadaczka cery tłustej, zaczęłam moją przygodę później - do 25-roku życia w zasadzie nie musiałam używać kremów, a uzależniłam się od nich wraz z podjęciem pierwszej pracy i koniecznością przebywania w klimatyzowanym pomieszczeniu przez większość dnia.
Przez mniej więcej 3 lata uzależniałam się stopniowo od kremów i reklamowych obietnic cudów coraz bardziej, wydawałam na nie coraz więcej, a moja skóra wyglądała coraz gorzej i była coraz wrażliwsza i coraz bardziej alergiczna.
Od dwóch lat mniej więcej zainteresowałam się naturalnymi kosmetykami i metodami oczyszczania ciała i w tej chwili nie wyobrażam sobie powrotu do kosmetyków aptecznych czy drogeryjnych. A najlepszym potwierdzeniem skuteczności tej metody i dopingiem do jej dalszego stosowania jest zaskoczenie ludzi, którym mówię, że mam 30 lat, albo ciągle powtarzające się sytuacje kiedy ktoś chce mi sprzedać bilet ze zniżką studencką:))

sobota, 22 października 2011

JOGA KUNDALINI

Kolejna rzecz, którą wszystkim chciałabym polecić - kundalini joga:))
W tym tygodniu opuściłam moje poniedziałkowe zajęcia jogi, więc postanowiłam pójść sobie gdzie indziej. Wybór padł na jogę kundalini - słyszałam o niej wcześniej, gdzieś tam kiedyś coś czytałam, więc postanowiłam się wybrać. Trzeba było jednak się bardziej przygotować, bo jak się okazało, jest to zupełnie nietypowa joga;)

Zaraz po wejściu do sali poczułam się trochę jak czarna owca, w obu znaczeniach - nie dość, że nie wiedziałam o co chodzi, to jeszcze jako jedyna byłam ubrana na ciemno, cała reszta - na biało;) Zajęcia zaczęły się kolejnym zaskoczeniem - aby pobudzić w sobie energię wszyscy zaczeli skakać i tańczyć - bardziej to przypominało koncert rockowy niż zajęcia jogi;) A potem było jeszcze lepiej:)

Zajęcia są naprawdę bardzo energetyczne i dynamiczne, ćwiczenia wykonywane są w bardzo szybkim tempie, w połączeniu z równie szybkimi, głębokimi i głośnymi wdechami i wydechami, co daje tak niesamowity zastrzyk energii i dobrego humoru, że w moim przypadku podziałało naprawdę uzależniająco, i to od pierwszego razu:) (zaraz po wyjściu sprawdziłam, kiedy będą następne zajęcia i, oczywiście, już na nich byłam;)

Połączcie sobie relaks i odstresowanie, które daje joga, z energią i zalewem endorfin po porządnym wysiłku fizycznym i dodajcie do tego maksymalne dotlenienie mózgu (ten świszczący oddech i okrzyki;) - może da to jakieś wyobrażenie, ale żeby się przekonać czym to jest naprawdę - trzeba samemu spróbować, i to raczej w grupie - sama próbowałam po zajęciach wykonać podobne ćwiczenia w domu - ale co z tego, jak nie byłam w stanie  przestać myśleć (i hamować się) o tym, że moje głośne wdechy i wydechy moi sąsiedzi nie skojarzą z uprawianiem jogi bynajmnej...;)

>> na zdjęciu okładka płyty Snatam Kaur - którą akurat tego dnia, kiedy wybrałam się na te zajęcia przypadkiem poleciła mi koleżanka - i, jak się później okazało, akurat ich muzyka była podkładem do mantr na tych zajęciach:))

piątek, 7 października 2011

TOKSYCZNE SKŁADNIKI KOSMETYKÓW - ŚCIĄGA


.


Sodium Lauryl Sulfate = SLS
Sodium Lauretyh Sulfate = SLES
Ammonium Myreth Sulfate
Laurylosiarczany sodu

>> wyjątkowo często spotykane detergenty syntetyczne, stosowane w przemyśle do odtłuszczania i mycia. 
>> powodują przesuszenie skóry, zaburzają wydzielanie łoju i potu, upośledzają czynności gruczołów apokrynowych, podrażniają skórę, wywołują świąt i wypryski
>> przyczyniają się do powstawania plam, guzków zapalnych i cyst ropnych (w tym prosaków)
>> powodują podrażnienie oczu i zapalenie spojówek
>> przenikają ze skóry do krwi i kumują się w organimie
>> zawarte są praktycznie we wszystkich drogeryjnych szamponach, mimo że przyczyniają się do łupieżu i uszkadzają osłonki włosów powodując  łamliwość i rozdwajanie włosów!

czwartek, 6 października 2011

TESTY NA ZWIERĘTACH

Dzisiaj w kolejnych postach zamieszczam informacje żywcem przeklejone z
ale robię to w "słusznej sprawie" i zamieszczam źródło, więc czuję się usprawiedliwiona;)


Wczoraj po prostu przed wyjściem do sklepu próbowałam na szybko znaleźć listę-ściągę z firmami, które nie testują kosmetyków na zwierzętach i podobną - z listą toksycznych składników w kosmetykach. A ponieważ uważam, że podobne informacje powinny być zamieszczone w jak największej ilości miejsc i jak najczęściej - dołączam się do ich popularyzacji. 
 
A osobom, które w ogóle nie widzą sensu w zawracaniu sobie głowy takimi rzeczami polecam filmy:




Wszyscy ludzie zastanawiają się, jak to możliwe, że człowiek był w stanie zamienić się w taką bestię, by stworzyć obozy koncentracyjne, w których ludzie byli masowo mordowani, a ich skóra, tłuszcz, włosy, itp. przerabiane np. na mydło czy pseudo-artystyczne abażury lamp (polecam poczytać). Najbardziej szokują wszystkich przeprowadzane tam eksperymenty medyczne, w których np. badano wytrzymałość na ból lub na różne czynniki chemiczne, fizyczne.

Jakim cudem ci sami ludzie, których tak to szokuje, nie widzą problemu w tym, że współcześnie większość zwierząt na ziemi żyje właśnie w takich obozach koncentracyjnych, czy to na farmach czy w laboratoriach? Przecież nie trzeba być "nawiedzonym ekologiem" (cytat) żeby umieć to dostrzec i nazwać po imieniu.

Można się spierać, co do wyższości/niższości, rodzaju psychiki, etc. zwierząt, jednak faktem, któremu nikt nie jest w stanie zaprzeczyć jest to, że
ZWIERZĘTA CZUJĄ BÓL I STRACH TAK SAMO JAK CZŁOWIEK

>> zdjęcia z testów i przykładowe "po" (z bloga zobaczipomozzwierzakom.blog.onet.pl - kopiuję na tych samych zasadach - bo jak najwięcej ludzi powinno to zobaczyć):





>> i już po testach:

FIRMY TESTUJĄCE PRODUKTY NA ZWIERZĘTACH

>> źródło

>> na tej liście są między innymi produkty tych, kojarzących się z ekologią, firm:
The Healing Garden,  Drogerie Natura, Ecover, Herbapol Wrocław, Biotherm, Sanoflore, The Body Shop,Tołpa


>> LISTA FIRM :

Agropharm
Beiersdorf: 8x4, Atrix, Eucerin, Florena, Futuro, Hansaplast (Elastoplast, Curad, Curitas), Juvena, La Prairie, Labello, Nivea (Bambino)
Bic Corporation: Bic, Conte, Ballograf, Sheaffer, Wite-out i Tipp-ex, zapalniczki i golarki
Block Drug Co.: Sensodyne, Paradontax
Boots
BP

FIRMY *NIE* TESTUJĄCE PRODUKTÓW NA ZWIERZĘTACH

>> źródło

Oznaczenia:
* nie stosują składników pochodzenia odzwierzęcego/zwierzęcego - produkty vegańskie
** zawierają składniki pochodzenia zwierzęcego takie jak: produkty mleczne, pszczele, jaja, lanolina, wyciągi mineralne z muszli - produkty wegetariańskie
*** stosują składniki pochodzenia odzwierzęcego/zwierzęcego, pochodzące z uboju zwierząt (np. kolagen, elastyna, żelatyna, łój, jedwab, piżmo, tran, kawior)

>> LISTA FIRM :

SEZONOWE OWOCE I WARZYWA: JESIEŃ

Ale ten czas ucieka!!! Jeszcze niedawno było lato, a już prawie połowa października!

Dlatego sezonowe warzywa i owoce tym razem ogólnie, jesienne:)

Królową jesieni jest dla mnie zdecydowanie dynia i wszystkie dyniowate, kabaczkowate, i temu podobne. Oprócz nich oczywiście mamy całą masę innych jesiennych warzyw i owoców, takich jak jabłka, gruszki, późne wiśnie i śliwki, papryki, bakłażany i naprawdę wiele, wiele innych - trzeba korzystać, bo lada moment się ta obfitość skończy i trzeba będzie zacząć kiełki siać;)

W tym roku osobiście najbardziej obżeram się świeżymi ziemniakami pieczonymi na różne sposoby z różnymi ziołami, ale największym hitem sezonu są dla mnie buraki, do których przekonałam się całkiem niedawno, a którym poświęcę w najbliższym czasie osobny wpis, bo naprawdę warto:)

niedziela, 18 września 2011

PORANNY SPACER


Zobaczcie, co można dostać w nagrodę, wybierając się o tej porze roku na spacer wcześnie rano:)

Zdjęcia z wyjazdu w zeszły weekend, pożyczonym aparatem, w którym nie umiałam wyłączyć tej (...) daty - nie będę jej już usuwać, bo, po pierwsze, mi się nie chce, a po drugie, przynajmniej mogę z czystym sumieniem twierdzić, że są dziewicze, nietknięte photoshopem:) - a aparat bez wymiennych obiektywów może w połowie dał radę oddać ten niesamowity klimat - babie lato było dosłownie wszędzie, w trawach, na drzewach, kwiatach, płotach - widoczne są tylko te pajęczyny, na które akurat padało słońce, pozostałe wychodziły z ukrycia, kiedy się przemieszczałam:)

> tak więc, aparaty w ręce i na spacery!!!

 .... bo jeszcze trochę i zaczną się smętne szare wieczory i zostaną tylko zdjęcia do oglądania..

sobota, 17 września 2011

OLEJEK AMLA

Na olejek Amla trafiłam przypadkiem, szukając szamponu, który miałby ją w składzie, obok reethy i shikakai. Kupiłam, wypróbowałam, zakochałam się!

Poczytałam gdzie się dało w jaki sposób go używać, oczywiście lekko zmodyfikowałam i robię to tak - nakładam na włosy tyle, żeby wyglądały jak zmoczone i następnie wytarte w ręcznik. Zostawiam na noc, a żeby nie sprawiały mi za wiele problemów w nocy - robię sobie moje koczki - tym razem, ponieważ nie zależy mi na skręcie, a na wygodzie - tylko dwa, ale za to na samym czubku głowy, tak, żeby ich nie czuć leżąc na poduszce. Rano myję - żeby mieć pewność, że nie będą wyglądały na brudne robię coś co się pewnie ortodoksom nie spodoba - myję je najpierw szybko żelem do twarzy - dosłownie wytwarzam pianę i spłukuję, po tym myję włosy już w normalny sposób, wystarcza raz.

 Strasznych rzeczy naczytałam się jeszcze o jego zapachu - absolutnie mi on  nie przeszkadza! Owszem, jest wyjątkowo intensywny, ale jak dla mnie dosyć ciekawy, orientalny, kojarzy mi się z indyjskimi sklepami z tkaninami i kosmetykami za granicą. Jako zapachowego balsamu to raczej go nie będę używać;), ale raz na tydzień, na wieczór, nie mam nic przeciwko niemu.

Moje włosy po jednorazowym olejowaniu nabrały takiego połysku, że aż postanowiłam po raz pierwszy i pewnie ostatni pokazać swoją włąsną fotkę, proszę bardzo:

Osoby, które mnie znają, zauważą różnicę na pewno - może to jeszcze nie jest reklama szamponu, ale jak dla mnie wystarczy:)))

Amla to indyjski agrest (Emblica officinalis), najbardziej wartościową częścią tej rośliny są kwiaty - jest to najskuteczniej odmładzające zioło według ajurwedy! Oprócz stu tysięcy niesamowitych właściwości i dobroczynnych wpływów na wszystko, co się da;), od astmy, przez problemy z żołądkiem, po anemie, etc., etc., najbardziej znany jest jej rewitalizujący wpływ na włosy. Potwierdzone!

sobota, 27 sierpnia 2011

KOSMETYKI MINERALNE

Jak się okazuje, jakimś cudem jeszcze uchowały się na tym świecie osoby, które nie słyszały o kosmetykach mineralnych - więc tym razem w dużym skrócie post na ten temat;)

Jeszcze do niedawna trzeba je było sprowadzać np. ze Stanów lub kupować po zawyżonych cenach na Allegro, na szczęście pojawiają się polscy dystrybutorzy, tacy jak kosmetyki-mineralne.com (sprawdzony - polecam), u którego można kupić moje ulubione Everyday Minerals, Lily Lolo, a ostatnio Hakuro Professional.

costasy.pl, oficjalny dystrybutor Lily Lolo pisze na swojej stronie:
Minerały to obecnie najbardziej pożądane naturalne składniki kosmetyków do makijażu twarzy. Czy jest lepszy sposób na makijaż, niż wykonany kosmetykami tak czystymi i delikatnymi, że praktycznie pielęgnują Twoją skórę? (...) Wykonane ze zmiażdżonych minerałów, wolne od ostrych chemikaliów, sztucznych barwinków oraz wypełniaczy, mineralne podkłady są nie tylko delikatne dla skóry, ale zawierają również tlenek cynku, który ma właściwości lecznicze – idealny dla cierpiących na trądzik, lub mających wrażliwą cerę.  Nie wymagają one żadnych dodatkowych rozświetlaczy, ponieważ podkłady mineralne nadadzą Ci naturalny i świeży wygląd, a Twoja cera będzie promienna i zdrowa.

Myślę, że ten opis w skrócie oddaje to, czym są wszystkie kosmetyki mineralne. Od siebie dodam jeszcze tylko, że żadna drogeryjna firma nie oferuje tylu różnych odcieni, co kosmetyki mineralne, w przypadku których można praktycznie idealnie dopasować odcień podkładu do swojej skóry - nawet jeśli nie znajdziemy swojego odcienia, z łatwością możemy zrobić sobie "mieszankę". Poza pudrami mamy oczywiście do dyspozycji chyba wszystkie pozostałe kosmetyki z kolorówki. Wszystkie naturalne, nie drażniące, podobno można w nich nawet spać. A, i jeszcze trzeba wspomnieć, że mają po prostu genialne i niedrogie pędzle!!!

Jeżeli ktoś ma ochotę na więcej, polecam świetnego bloga http://mineralnekosmetyki.blogspot.com/ - który jest prawdziwą kopalnią wiedzy głównie na ten temat. Blog naprawdę warty odwiedzin! Znaleźć tam można przykłady, testy, opisy (nawet konkursy od czasu do czasu) dotyczące wielu innych marek i kosmetyków, głównie kolorówki, ale również pielęgnacyjnych.

czwartek, 25 sierpnia 2011

SEZONOWE OWOCE I WARZYWA: SIERPIEŃ

Sierpień to oczywiście POMIDORY !!! Tylko w tym miesiącu nasze polskie pomidory, wyrośnięte na słońcu, mają tak wspaniały smak i aromat, że trzeba ich się najeść na cały rok na wszelkie możliwe sposoby, tak, żeby przez resztę roku mieć co wspominać jedząc pomidoropodobne namiastki z niewiadomo skąd..

Poza tym, oprócz innych smakowitości obecnych od poprzednich miesięcy, pojawiają się śliwki węgierki, jabłka papierówki, szaleństwo cukiniowych olbrzymów, kukurydza, gruszki, agrest, jeżyny, pierwsze winogrona, polskie morele i brzoskwinie, wiśnie i własnoręcznie robione ogórki małosolne, a jak dotrwają, to nawet kiszone - w końcu "sezon ogórkowy" mamy, jak by nie było..

środa, 24 sierpnia 2011

YOGA TODAY

Moje nowe ulubione źródło filmów do ćwiczeń w domu, tym razem do jogi: www.yogatoday.com

>> ćwiczenia na opadające, okrągłe barki - link

>> ćwiczenia na równowagę (moja pięta achillesowa) - link

>> ćwiczenia rozciągające na staw biodrowy (druga pięta;) - link

>> ćwiczenia na ramiona - link

... i jeszcze naprawdę wiele, wiele innych, również dla początkujących, na ich kanale you tube - link

niedziela, 21 sierpnia 2011

PLASTRY NA ZASKÓRNIKI

Przepis na plastry usuwające zaskórniki na zasadzie peel off:

>> mieszamy 1,5 łyżki stołowej mleka i 1 łyżkę żelatyny
>> podgrzewamy i mieszamy aż do uzyskania gładkiej konsystencji (jak się uda, można bez podgrzewania)
>> nakładamy na nos lub inne miejsca z zaskórnikami - najłatwiej za pomocą pędzla
>> po około 20 minutach, kiedy mazidło zaschnie - usuwamy odrywając - tak jak każdą maseczkę peel off
>>oczyszczamy skórę na koniec tonikiem

PEELING SODĄ

Przepis na świetny peeling ze zwykłej sody do pieczenia:

>> 2 łyżeczki sody mieszamy z małą ilością ciepłej wody - tylko tyle, ile potrzeba do wytworzenia kremowej pasty
>> otrzymaną pastę wmasowujemy okrężnymi ruchami w skórę przez około 3 minuty i zmywamy:)

sobota, 6 sierpnia 2011

HERBATY ARIZONA

W sam raz na lato pojawiła się wreszcie w Polsce, na razie w sieci Piotra i Pawła (pewnie w Almie też już będzie) najlepsza butelkowana, zdrowa herbata, jaką kiedykolwiek piłam! - zielona lub biała do wyboru z różnymi dodatkami. Koniecznie trzeba ją spróbować - nawet jeżeli ktoś nie przepada za zieloną herbatą w ogóle - ostatnio poczęstowałam nią osobę, zarzekającą się, że nie znosi smaku zielonej herbaty i w efekcie zaraz po pierwszym łyku planowała wycieczkę do Piotra i Pawła po herbatki dla siebie:))

Poza tym, jeśli ktoś, tak jak ja, ma słabość do łądnych opakowań, to musi ją kupić nawet ze względu na samą butelkę:))

piątek, 5 sierpnia 2011

OLEJ LNIANY, SIEMIĘ LNIANE - PIĘKNA SKÓRA i WŁOSY, A W BONUSIE DOBRY HUMOR

Olej lniany tłoczony na zimno nie na darmo jest składnikiem większości zdrowych diet - jest to zdecydowanie najzdrowszy tłuszcz, jaki mamy do dyspozycji, zawierający najlepsze proporcje kwasów tłuszczowych omega 3 i 6.

Świetnie działa na komórki nerwowe, wspomaga leczenie depresji , poprawia pamięć oraz koncentrację, a także leczy wiele chorób przewlekłych układu nerwowego. Obniża poziom złego cholesterolu, zapobiega chorobom serca, łagodzi wahania cukru, wpływa na wzrost gęstości kości - zapobiega osteoporozie, oprócz tego zapobiega jaskrze, hemoroidom, chorobom jelit i jest jednym z najważniejszych składników diet antyrakowych, takich jak dr Budwig czy dr Gersona.

Osoby zdrowe wprowadzając go do codziennej diety na pewno zauważą znakomity wpływ oleju na wygląd skóry i włosów. Olej, podobnie jak zmielone siemię, może być tu stosowany zarówno zewnętrznie jak i zewnętrznie. Nienasycone kwasy tłuszczowe wpływają na funkcjonowanie membran i przestrzeni międzykomórkowych, zapobiegają utracie wody przez warstwy zewnętrzne skóry i dzięki czemu skóra jest dobrze nawilżona, poprawiają też krążenie  miejscowe, a tym samym odżywienie i natlenienie tkanek. Olej ponadto znakomicie regeneruje skórę i przez to opóźnia starzenie, a także leczy oparzenia, alergie, łuszcycę, czyraki, trądzik, etc. Jeśli chodzi o włosy - nadaje sprężystość i połysk, zapobiega łysieniu. Pobudza też porost rzęs - co mi w połaczeniu z faktem zapobiegania jaskrze nieodparcie przywodzi na myśl skojarzenia z Lastisse - ale to dopiero trzeba by było sprawdzić i porównać.

OLEJ Z WIESIOŁKA - ZASKÓRNIKI

Kolejne świetne zastosowanie olejków, o którym się przekonałam ostatnio, to "rozpuszczanie" zaskórników - olej wmasowany w skórę miesza się i rozpuszcza łój w zaskórniku (brzmi nieciekawie, ale działa dobrze) - potem wystarczy cały tłuszcz po prostu zmyć ze skóry.

Uwaga - działa bardzo dobrze, ale tylko na zaskórniki wyglądające jak czarne kropki, czyli na powierzchni skóry - te "zaczopowane" głębiej w moim przypadku zatyka jeszcze bardziej!

Do takiego oczyszczania nadają się bardzo dobrze opisane niżej olejki rycynowy i kokosowy, najlepsze działanie jednak wykazuje olejek z wiesiołka, który ze względu na swoje specyficzne właściwości jest stosowany w leczeniu takich przyjemności jak łupież, trądzik, łuszcząca i atopowa skóra.

Olejek z wisiołka działa bakteriostatycznie - przywraca zaburzoną równowagę fizjologiczną skóry, niszczy szkodliwe bakterie i grzyby, ale nie wyjaławia skóry, dzięki czemu łatwiej zwalcza wszelkiego rodzaju infekcje, stany zapalne, podrażnienia i alergie. 

Może być w tym celu stosowany zarówno od wewnątrz, jak i zewnętrznie.

OLEJ RYCYNOWY - WŁOSY I RZĘSY

Olejek rycynowy ma tyle zastosowań, że można by było na ten temat niezłą książkę napisać:)

Bardziej jednak się chyba większości osób kojarzy z leczeniem różnych dolegliwości niż z pielęgnacją ciała, a pod tym względem jest również rewelacyjny.

Świetnie oczyszcza i detoksyfikuje skórę, zwłaszcza jeśli wmasuje się go w ciało przed sauną albo gorącym prysznicem.

Najszybciej jego rewelacyjne działanie można zauważyć na paznokciach i włosach - natychmiastowo nadaje piękny połysk:) Poza tym pogrubia i wzmacnia rzęsy:)

Przepisy:

Maseczki na włosy:

>> mieszamy: 1/4 filiżanki oleju rycynowego, 1/4 oleju kokosowego, dodajemy 2-3 krople wit. A i żółtko (ja robię bez żółtka) - mieszamy, nakładamy na włosy, po 2-3 godzinach zmywamy.

>> wieczorem mieszamy: 1 łyżeczkę oliwy i 1 łyżeczkę oleju rycynowego, podgrzewamy w mikrofali albo w kąpieli wodnej, wmasowujemy w skórę głowy i zmywamy na drugi dzień rano

- maseczki likwidują łupież i pobudzają porost włosów, zapobiegają ich wypadaniu

Maseczka na rzęsy:

>> nakładamy, najłatwiej szczoteczką od zużytej maskary, olejek rycynowy na rzęsy i brwi i na miejsca, z których wyrastają - zmywamy rano - maseczka pobudza porost włosków

>> używamy zamiast płynu do demakijażu oczu, zmywamy np. mydłem, lub innym specyfikiem do mycia twarzy - usunie rozpuszczony w tłuszczu kosmetyk, natomiast z olejem całkowicie sobie nie poradzi - i dobrze, bo zadziała na rzęsy jak wzmacniający krem:)

OLEJ KOKOSOWY - WŁOSY I RZĘSY

Olejek kokosowy przypomina nieco konsystencją masło karite, przed użyciem najlepiej rozgrzać w dłoniach - łatwo i szybko się rozpuści.

Pachnie rewelacyjnie:) wspaniale natłuszcza skórę, można go stosować zamiast balsamu, bardzo dobrze radzi sobie z wysuszonymi piętami i łokciami:)
Nie jest tak ciężki jak olej rycynowy, działanie pielęgnacyjne włosów i rzęs ma podobne, ale stosuje się go znacznie przyjemniej:)


włosy:

>> 1/4 filiżanki oliwy mieszamy z 1/4 filiżanki oleju kokosowego - podgrzewamy, nakładamy na włosy na 30 min. i zmywamy - maseczka pielęgnuje, wzmacnia włosy i nadaje im piękny połysk

>> maseczka z olejem rycynowym, opisana w poście powyżej

rzęsy:

>> łyżeczkę oleju kokosowego mieszamy z łyżeczką olej rycynowego i dwiema łyżeczkami wazeliny i nakładamy za pomocą szczoteczki od zużytej maskary na noc - maseczka odżywia, zagęszcza, zapobiega łamaniu się i wypadaniu rzęs

>> jako środek do demakijażu - używamy w taki sam sposób jak olejek rycynowy

czwartek, 4 sierpnia 2011

SZCZOTKOWANIE CIAŁA - WĘZŁY LIMFATYCZNE !!!

W poście witarianizm II pisałam o tym, że pozbyłam się prawie w 100% cellulitu - na pewno jest to zasługą kilku rzeczy. Jedną jest zmiana diety, kolejną kilka masaży nowym nabytkiem mojej mamy, który polecam (link) (mama mieszka jakieś 200 km ode mnie, więc to naprawdę było tylko kilka masaży), ale najbardziej zadziałało chyba regularne szczotkowanie się co rano moją nową metodą.

Zupełnym przypadkiem trafiłam na artykuł na temat drenażu limfatycznego - jest to metoda masażu wykonywana przez specjalistę, w której szczególną uwagę zwraca się na pobudzenie przepływu limfy.
Metoda ta jest oczywiście znacznie bardziej rozbudowana niż moja - ja do swojego szczotkowania przeniosłam jeden istotny i w sumie logiczny element, który jednak wcześniej nie wpadł mi do głowy:

>> żeby limfa mogła swobodnie przepływać, trzeba się najpierw zająć węzłami chłonnymi!

Wygląda to tak, że zaczynamy szczotkowanie od węzłów chłonnych, które, upraszczając, znajdują się w "zagłębieniach" stawów, czyli w pachwinach, pod kolanami, łokciami, również na szyi, etc.
Dopiero po tym szczotkujemy ciało tak jak zwykle, czyli od "końcówek" do środka;) (opis), jednak zatrzymując się na nieco dłużej ponownie przy węzłach, można je na koniec szczotkowania kolejny raz jeszcze poszczotkować. Muszę przyznać, że dotychczas zupełnie pomijałam te miejsca, skupiając się przede wszystkim na szczotkowaniu miejsc, w których może odkładać się tłuszcz. Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby się szczotkować pod pachami;))

Efekt jest odczuwalny natychmiast - za pierwszym razem dostałam nawet gęsiej skórki.

Co więcej, biorąc prysznic po  szczotkowaniu, pomyślałam, że skoro podczas szczotkowania tych miejsc następuje takie natyczmiastowe orzeźwienie, na pewno świetny efekt da również dokładne polanie ich zimną wodą pod koniec prysznica . Zawsze latem kończę prysznic strumieniem zimnej wody, ale w tym momencie najczęściej już tylko stoję pod prysznicem, więc większość węzłów jest poukrywana, z wyjątkiem tych na szyi, której polewanie sprawia wyjątkową przyjemność i wyjątkowo orzeźwia.
Nie będę tu za wiele opisywać, tego trzeba po prostu samemu spróbować i zobaczyć różnicę - moim zdaniem efekt jest niesamowity - od pierwszego razu powtarzam go już teraz za każdym razem, kiedy biorę prysznic!

WITARIANIZM CZ. II

Wczoraj dostałam o.p.r. za blogowe zaległości - więc nadrabiam;)
Na początek podsumowanie pierwszych trzech tygodni zmieniania diety. Sama lubię czytać takie opisy u innych, bardzo mi pomagają i motywują - może więc mój też się komuś przyda:)

Przez ostatnie trzy tygodnie prowadzę detoks taki jak zwykle (opisywany przeze mnie w detoksowych postach), z tą różnicą, że w trzecim tygodniu wychodziłam już z detoksu i jadłam np. nabiał czy ekologiczny chleb, a teraz w dalszym ciągu kontynuuję detoks. Rożnica jest jeszcze taka, że wcześniej nie zwracałam uwagi na to, czy jem posiłki surowe, czy gotowane i w efekcie przeważały gotowane warzywa, które bardzo lubię. Tym razem około 80 % mojego jedzenia jest surowe.

EFEKTY:

wtorek, 19 lipca 2011

DETOKS - OSTROPEST PLAMISTY


Każdy, kto kiedykolwiek interesował się detoksem, wie, jak ważne jest w trakcie takiej diety wspomaganie i ochrona wątroby. Nieumiejętnie przeprowadzony i zbyt szybki i drastyczny detoks może w skrajnych przypadkach zakończyć się nawet śpiączką, a w większości - będzie wyjątkowo nieprzyjemny.
Dlatego podczas detoksu trzeba pamiętać o wspomaganiu wątroby, nerek i układu wydalniczego, żeby jak najbardziej ułatwić im spełnianie ich naturalnej funkcji oczyszczania i odtruwania.

Najlepszym środkiem wspomagającym pracę wątroby, na jaki się do tej pory natknęłam, jest ostropest plamisty. W trakcie detoksu zaleca się spożywanie około dwóch łyżek zmielonego ostropestu. Można go dosypywać do sałątek, musli, etc., lub po prostu zjadać sam.

Ostropest plamisty zawiera bardzo dużo przeciwutleniaczy - flawonolignanów, które nie tylko chronią wątrobę, ale także regenerują uszkodzone komórki i duże fragmenty wątroby, przez co jest świetnym lekiem w leczeniu marskości wątroby. Poza tym obniża cholesterol i chroni nerki przed stłuszczeniem i toksynami, co również ma duże znaczenie w detoksie. Pomaga również pozbyć się wzdęć.

niedziela, 17 lipca 2011

MYCIE WARZYW I OWOCÓW - SPOSOBY


Jedząc duże ilości warzyw i owoców, zwłaszcza niewiadomego pochodzenia, dostarczamy organizmowi nie tylko wiele cennych witamin i pierwiastków, ale także mnóstwo toksycznych substancji takich jak: resztki pestycydów, nawozów, środki grzybobójcze, szkodliwe bakterie.
Jak z tym walczyć, jeśli o własnym ogródku możemy pomarzyć, a po warzywa i owoce z upraw organicznych, które się szybciej psują, trzeba by jeździć prze pół miasta co drugi dzień, nie wspominając już o rujnowaniu sobie portfela?

Sposobów jest kilka, pojawiają się np. specjalne płyny do mycia warzyw i owoców np. Bentley Organic na bazie kwasów owocowych, kwasu mlekowego i ekstraktu z liści aloesu, który dodatkowo zabija słynne bakterie coli. Ostatnio widziałam też na kanale thrivesurvive urzadzenie do mycia zakładane na zlew (link) .

Ja na razie mam zamiar wypróbować domowe sposoby:

1) Wypełniamy umywalkę zimną wodą, dodajemy kilka łyżek soli i sok z połówki cytryny (myślę, że ocet byłby również ok)  Moczymy w tym owoce i warzywa dziesięć minut i opłukujemy zimną wodą.  

2) Sposób na owoce woskowane: na kilka sekund zanurzamy je we wrzącej wodzie, wyciągamy, ciepłe wycieramy papierowym ręcznikiem i myjemy normalnie.

3) Do miski z wodą wsypujemy 2-3 łyżki sody, wkładamy warzywa, po 10-15 minutach wyciągamy i opłukujemy.

4) Do miski wlewamy wodę i ocet w równych proporcjach, płuczemy albo moczymy w tym warzywa (dwie szkoły), a następnie opłukujemy zimną wodą.

DETOKS - SOK Z TRAWY PSZENICZNEJ / ORKISZOWEJ


Dzisiaj opiszę jeden z superproduktów - sok z trawy pszenicznej.
Sok najlepiej wykonać samemu i samemu wyhodować sobie pszenicę z organicznych (!) nasionek  - szybko rośnie i bardzo fajnie się prezentuje na oknie w np. 3 - 4 białych doniczkach:) (jak komuś zasmakuje może sobie poustawiać we wszystkich pomieszczeniach:) Polecam odwiedzenie strony trawapszeniczna.pl gdzie znajduje się fajny opis jak sobie tą trawkę hodować:)

Jedyny problem może być z wyciśnięciem soku, jeżeli nie posiadamy dobrego sprzętu:((  -  jednak i z tym problemem można sobie świetnie poradzić bez wydawania dodatkowych pieniędzy - instruktaż w załączonym u góry filmiku

A po co w ogóle się bawić w robienie tego soku? - opiszę tylko najważniejsze z jego właściwości: 
>> wspomaga detoks, stymuluje wątrobę, chroni przed rakiem, oczyszcza krew i przewód pokarmowy
     (dzięki czemu leczy zaparcia, biegunki, wrzody jelita, etc.)
>> jest alkaliczny przez co zmniejsza kwasowość krwi
>> stymuluje pracę tarczycy
>> zawiera enzym SOD, który zmniejsza wpływ promieniowania i działa anty-zapalnie na uszkodzone
     komórki po ataku serca
>> koi skórę (swędzenia, oparzenia, skaleczenia, łuszczenie, wrzody, wysypki, grzybice i inne przyjemności 
     - w formie okładów) 
>> jako maseczka/tonik działa na skórę jak lifting i świetnie odżywia
>> działa świetnie na włosy,nadaje połysk i odżywia, podobno nawet przywraca kolor siwym włosom
>> spowalnia proces starzenia się
>> jest bogaty w chlorofil, który przekształca się w naszym organiźmie w hemoglobinę
>> dostarcza tlenu - zawiera tzw. ciekły tlen (co ma wpływ oczywiście na pracę mózgu, na 
     opóźnienie procesów starzenia, na niszczenie komórek rakowych, które nie mogą żyć w obecności tlenu, 
     i na wiele innych)
>> zmienia zapach potu i oddechu (na lepszy oczywiście:)
>> odblokowuje zatoki
>> poprawia odporność
>> daje "zastrzyk energii", dlatego nie poleca się picia go na noc






sobota, 16 lipca 2011

ESSENCE, FORGET IT! 3 IN 1

O kosmetykach Essence słyszałam już od dawna, o tym jakie to są świetne i jakie tanie, ale jakoś nie mogłam ich wypróbować, bo nie mogłam ich znaleźć w popularnych drogeriach (teraz już wiem - trzeba szukać Drogerii Natura), a na płacenie 12 PLN za przesyłkę kosmetyku wartego dokładnie tyle samo jakoś nie mogłam się zdecydować;)

Wreszcie znalazłam(!!!) i wypróbowałam:) na razie korektor, bronzer i cienie (zapomniałam o lakierze o pięknym, miętowym odcieniu). I mam nową miłość - korektor!
(bronzer jak zwykle dla mnie zbyt sztuczno-ceglasty, cienie ok.)

Korektorów używam już od jakiś 15 lat i zdążyłam wypróbować naprawdę sporo - ten jest najlepszy!

Nie roluje się i nie pogłębia pierwszych zmarszczek pod oczami, długo trzyma, trudno ściera, niewielka ilość wystarczy do zakrycia zarówno pryszcza (który, jak na zmówienie, zaraz mi wyskoczył na brodzie), jak i cieni pod oczami (które mam z-a-w-s-z-e)

Jak mi się skończy i nie będę go mogła znaleźć w sklepie, to na pewno już się nie będę zastanawiała nad tym, czy warto płacić za przesyłkę;)

czwartek, 14 lipca 2011

ZDECYDOWAŁAM - WITARIANIZM !

Myślałam, czytałam, rozmawiałam, znowu się zastanawiałam i w końcu zdecydowałam: spróbuję przejść na witarianizm:)

Zgodnie ze wszystkimi radami i rozsądnym podejściem do możliwości własnej siły woli nie zamierzam tego zrobić z dnia na dzień, ale stopniowo i zgodnie z planem. Zacznę oczywiście od detoksu - będzie okazja, żeby więcej na ten temat napisać, tak jak obiecywałam na wiosnę, poza tym będę stopniowo eliminować pewne produkty.

W tym tygodniu przestaję jeść mięso - to akurat będzie najłatwiejsze - jem je bardzo rzadko, zresztą byłam przez sześć lat wegetarianką, a mięso zaczęłam jeść ponownie z powodu kłopotów z anemią (wynik "piwnej diety" na pierwszym roku studiów i robienia oszczędności na jedzeniu, które wydawało się najmniej w tym momencie ciekawą rzeczą;))

Dodatkowo - staram się (już kolejny raz - to będzie trudne) przynajmniej ograniczyć jeśli nie wykluczyć chleb. Może znowu zaopatrzę się w chrupki i zacznę od chrupek? Się zobaczy:)

No i tak jak wspomniałam - przygotowanie do detoksu, czyli eliminacja sztuczniaków - nie jem nic, co zawiera e-niespodzianki. To będzie też łatwe.

Znacznie trudniej będzie z kawą i alkoholem.. lato to przecież wyjątkowo imprezowy okres - może w końcu to ja zacznę pełnić zaszczytną rolę imprezowego kierowcy? I na pewno nie będzie tak dużo kawy na drugi dzień potrzeba...;) 2-3 tygodnie detoksu to nie problem, ale dłużej? Pewnie trzeba będzie jakieś organiczne dobre wino na specjalne okazje sobie znaleźć:)

No to dzisiaj trzeba zrobić porządki w lodówce, przyda jej się;) i zrobić zapasy "na czarną godzinę wszelkich pokus", czyli nie dopuścić do tego, że sięgnę po "złe" produkty, bo a) będę głodna jak wilk; b) będzie mi się koniecznie chciało czekolady; c )będzie mi się koniecznie chciało czegoś "konkretnego", najlepiej mięsnego.

LISTA ZAKUPÓW NA TEN TYDZIEŃ

Pokusy opiszę osobno, teraz lista zakupów na ten tydzień:
(sporo na szczęście już mam)

>> organiczne pieczywo chrupkie, płatki owsiane, kasza gryczana, orzechy, migdały, pestki z dyni, słonecznik, wiórki kokosowe, sezam, koniecznie krótkoziarnisty brązowy ryż, który pełni funkcję gąbki w naszych jelitach (krótkoziarnisty ma najsilniejsze właściwości wchłaniające)

>> zapas owoców i warzyw na 2-3 dni, koniecznie cebula (do cebulowego napoju, brr..), czosnek, imbir, cytryny, marchewki i buraki by wspomóc pracę wątroby, borówki, jagody, porzeczki i morele - wspomagają pracę nerek, jabłka, które zawierają pektyny, które również działają jak gąbka w naszych jelitach i zbierają wszystkie osady

>> zioła i przyprawy, koniecznie chili, kurkuma (zwiększa produkcję enzymów usuwających toksyny)), fenugreek (świetny przy detoksie, składnik curry), wyciąg z karczocha, ostropest, który regeneruje wątrobę tak skutecznie, że muszę mu poświęcić osobny post

>> w tym tygodniu jem również nabiał: twaróg, śmietanę, sery (feta, mozzarella, pleśniowe)

>> strączki: wszystkie cudaki sojowe, ciecierzyca, soczewica, fasola, bób, groszek

.

PRZECHODZENIE NA DIETĘ - POKUSY

Z moich doświadczeń wynika, że na skuteczność diety bardzo duży wpływ ma to, czy odpowiednio się zabezpieczymy przed pokusami, które będą na nas czyhać;)

Dietetycznych Pokus, a potem Grzechów Głównych jest najczęściej 5:

1) dopuszczenie do tego, że dopada nas wilczy głód - prawdopodobnie olejemy całą dietę i zjemy wszystko, co nam w ręce wpadnie, a najchętniej produkty sycące, ciężkostrawne i dostarczające silnych bodźców smakowych

>> zapobieganie: najlepiej, oczywiście, jeść często i nie dopuszczać do uczucia silnego głodu. Ale ponieważ to nie takie proste dla większości z nas - lepiej się do takiej sytuacji przygotować i mieć na taką okazję (zależnie od dietetycznych ograniczeń): jajko na twardo (w pracy może udawać sałatkę w pojemniku), ugotowany ziemniak (też może np z ziołami udawać sałatkę), sałatki i pasty z warzyw strączkowych, orzechy, awocado i banany. Nie ma sensu robić sobie nadziei na to, że w przypadku napadu wilczego głodu zadowoli nas liść sałaty albo jabłuszko.....

2) nagła ochota na słodycze, zwłaszcza na czekoladę

>> zapobieganie: dbamy o to, żeby nie brakowało nam składników mineralnych (cynku, magnezu, etc.), w pogotowiu trzymamy naprawdę słodkie owoce, miód i kakao (naturalne oczywiście) i znowu orzechy.
Orzechy z miodem dadzą radę zaspokoić nagłe pragnienie słodyczy, słodko-kwaśnie jabłko nie bardzo...;)

3) nagła ochota na coś konkretnego, sycącego, mięsnego

>> zapobieganie: białko! Strączki, jajka, sojowe produkty, inne warzywa też, ale takie, w które można się "wgryźć", świetnym trikiem są sosy i przyprawy - jedzoną potrawę trzeba "poczuć", no trudno, instynkt to instynkt;)

4) "energetyczny zjazd" i ochota na kawę lub innego energizera

>> zapobieganie - zwracanie uwagi na indeks glikemiczny i nie dopuszczanie do skoków cukru, a w momencie opadnięcia z sił - najskuteczniejszy jest sport(wysiłek) lub zimny prysznic połączony z masażem - niestety raczej rzadko jest taka możliwość. Można zjeść coś pikantnego i/lub słodkiego. Podobno dobry jest imbir i chili. Niestety na mnie to słabo działa i dlatego jest takie trudne:((

5) imprezy - alkohol, niezdrowe jedzenie, dym papierosowy, etc

>> no niestety, przede wszystkim asertywność i siła woli:) popularne wymówki: prowadzenie auta, nadmiar pracy, alergie, leczenie, etc. Oczywiście najlepiej byłoby po prostu powiedzieć, że jest się na diecie i z jakiego powodu, ale z doświadczenia wiem, że z niektórymi ludźmi po prostu nie ma sensu wdawać się w niepotrzebne dyskusje, które niczego nie zmienią, a tylko zabiorą czas, energię i dobry humor.

powodzenia!!!

SEZONOWE OWOCE I WARZYWA: LIPIEC

Lipiec rozpoczyna się młodym, zielonym groszkiem i fasolką, botwinką z ogródka i "mieszankami warzywnymi do zupy" (nazwa!;-), które uwielbiam i nigdy nie jem w zupie, ale albo na surowo, albo upieczone z oliwą i ziołami, koniecznie z całymi korzonkami:)

W tym roku staram się zjadać również natkę z marchewki, bo dzięki Victorii Boutenko wiem, że ma znacznie więcej dobrych składników niż sam korzeń. Dodatkowo - dowiedziałam się niedawno, że natka pietruszki, którą co prawda jemy, ale w śladowych ilościach, jest jedną z najlepiej poprawiających nastrój roślin, działa antydepresyjnie i dodaje energii - muszę sobie jeszcze dokładnie na ten temat poczytać.

W lipcu zaczyna się też szaleństwo owocowe - pojawiają się (niedostępne o innej porze roku, więc nie można ich przegapić!) porzeczki i agrest, zaczynają się też wczesne wiśnie, morele i śliwki. Poza tym oczywiście maliny, jeżyny (!) i wyjątkowo zdrowe borówki.

Moje "lipcowe przeboje" to jednak zdecydowanie bób i jagody:) Bób, najlepiej z łupinami (nie, nie jem ich, ale lubię obierać;), a jagody absolutnie zawsze i wszędzie i w każdej postaci:)) mniam mniam....

piątek, 24 czerwca 2011

KOMORKI MACIERZYSTE

Najważniejsze właściwości komórek macierzystych (stem cells) to po pierwsze, zdolność do potencjalnie nieograniczonej liczby podziałów i odnowy własnej tkanki i, po drugie – zdolność do różnicowania się (specjalizacji) do innych typów komórek, dzięki czemu mogą zastępować dowolne komórki, które uległy zniszczeniu.

Komórki macierzyste badane są przede wszystkim pod kątem zastosowania ich w medycynie, ale znalazły też świetne zastosowanie w kosmetyce. Dzięki nim raz na dwa tygodnie nasz naskórek ulega odnowieniu, dzięki nim również goją się rany. W wyniku starzenia się i pod wpływem szkodliwych czynników zewnętrznych ich ilość maleje, a nasza skóra traci zdolność do regeneracji i po prostu się starzeje. Komórki macierzyste są co prawda wyjątkowo odporne na działanie toksyn (usuwają je przez specjalne pompy na ich powierzchni), jednak wymagają dostarczania specjalnej kombinacji składników odżywczych. Te składniki można znaleźć we wnętrzu roślinnych komórek macierzystych. To właśnie one są obecnie wykorzystywane w kosmetyce, a nad pozyskiwaniem i wykorzystywaniem ludzkich komórek macierzystych dopiero prowadzone są badania - z pewnością jednak zrewolucjonizują w przyszłości rynek kosmetyczny.

Jeszcze do niedawna roślinne komórki macierzyste były dostępne jedynie w ekskluzywnych kremach marek takich jak Dior czy Helena Rubinstein, jednak możemy już wypróbować ich działanie za znacznie przystępniejszą cenę u Dermiki i w nowej linii Dax’a – Cashmere Care. Osobiście wypróbowuję akurat Daxa i coraz bardziej zaczynam lubić tą markę, która okazuje się kolejny raz lepsza dla mojej alergicznej skóry od wszystkich kosmetyków aptecznych razem wziętych (których wielką fanką byłam jeszcze rok temu) i ustępuje jedynie kosmetykom samodzielnie przygotowanym i Nuxowi.


niedziela, 12 czerwca 2011

HOOLA !


Pora przedstawić moje kolejne tegoroczne odkrycie: bronzer Hoola:) (by Benefit)

Kolejna moja miłość od pierwszego użycia, zwłaszcza że do tej pory nie mogłam sobie dobrać żadnego bronzera, bo wszystkie, nawet te niby z wyższej półki, wyglądały na mojej skórze tandetnie ceglasto albo w ogóle różowo.

Ten natomiast nie ma prawie w ogóle ceglastego odcienia !!!
Ma za to piękny kawowo-beżowy kolor, bardzo subtelny, ale mimo tego daje efekt ładnej, naturalnej opalenizny i świetnie można nim modelować twarz, dokładnie o to mi chodziło:)))))

Poza tym używanie bronzera z takiego ładnego kartonika i takim fajniutkim pędzlem to sama przyjemność:))

Akurat w tym przypadku nie polecam kupowania przez internet, bo po prostu roi się w nim od podróbek, już lepiej przepłacić trochę w Sephorze, chyba, że ktoś ma sprawdzonego sprzedawcę, jak kiedyś takiego znajdę, to o nim tutaj napiszę. W każdym bądź razie nie bez powodu na you tubie można znaleźć pełno filmików pokazujących jak odróżnić oryginalnego Benefita od podróby, podaję link do filmiku dotyczącego Hoola: www.youtube.com/watch?v=tmcWwI6Z894 
Autorka zamieściła też na swoim blogu bardzo przydatne porównanie (z fotkami):
www.pandapalette.com/2010/06/how-to-spot-fake-benefit-hoola.html

sobota, 11 czerwca 2011

SZCZOTKOWANIE - NAJLEPSZY PEELING


Szczotkować ciało można na sucho albo na mokro, osobiście najbardziej lubię szczotkowanie pod prysznicem i latem kończę je strumieniem lodowatej wody - nic tak nie pobudza i orzeźwia, a dodatkowo za każdym razem poprawia mi humor:)

Szczotkowanie ciała szczotką z naturalnego włosia przynosi tyle korzyści, że trzeba by było je powymieniać od myślników albo po przecinku:)
Ograniczę się więc do moich ulubionych.

Po pierwsze i najważniejsze - pobudza krążenie krwi i limfy. Dzięki temu świetnie i natychmiastowo usuwa zmęczenie, ułatwia usuwanie toksyn(wspomaga detoks) i zapobiega cellulitowi.

Po drugie - masuje - dzięki temu usuwa napięcie mięśni (odstresowuje) i pomaga rozbijać tłuszcz (i niszczy cellulit:)

Po trzecie - skóra - usuwa martwy naskórek, poprawia jej koloryt, połysk i odblokowuje pory.

Moim zdaniem najlepsza jest do tego zwykła drewniana szczotka z wyjmowanym kijem z Rossmanna, z naturalnym włosiem, taka jak na fotce. Ważne, żeby miała szerszą powierzchnię - łatwiej się masuje i lepiej rozkłada nacisk. Kijek przydaje się do pleców i pośladków, ale lepiej, żeby był wyjmowany, bo jeśli nie jest używany, np. w trakcie szczotkowania nóg, to po prostu przeszkadza.

Szczotkujemy oczywiście od stóp i dłoni w kierunku serca, technika dowolna;) Proste i skuteczne:) nawet na wysuszonej po zimie skórze, którą chcemy przygotować do letniej opalenizny i sprawić, by trzymała się dłużej:)
*
Ostatnio odkryłam nową, skuteczną metodę szczotkowania ze zwróceniem szczególnej uwagi na węzły chłonne! Opsałam ją tutaj.

środa, 8 czerwca 2011

SEZONOWE OWOCE I WARZYWA: CZERWIEC

Czerwiec to przede wszystkim czereśnie i truskawki!!!! Najlepsze z cukrem i tłustą, kremową śmietaną:) - w końcu to tylko jeden taki miesiąc w roku (co prawda za miesiąc, będą jagody...ale to dopiero za miesiąc:)

Polecam zresztą chociaż raz spróbować innego kalorycznego szaleństwa - czekoladowego fondue z truskawkami i lodami dla kontrastu...mniam..

Truskawki z lodami prosto z pudełka obowiązkowo trzeba też zaliczyć na trawie w jakimś parku - ja już od kilku lat tradycyjnie z moim chłopakiem robię to w parku pod poznańską operą:)

W czerwcu koniecznie też trzeba zjeść zupę szczawiową z jajkiem i młodymi ziemniaczkami:)
Poza tym zaczynają się wszystkie "konkretniejsze" warzywa, takie jak marchewka, cukinia, kalafior, fasolka szparagowa (!!!), szpinak, por, a pod koniec czerwca pojawi się już groszek i bób, a jak dobrze pójdzie to nawet pierwsze porzeczki i agrest:) na pewno też nie można przegapić poziomek!

Pierwsze warzywa najlepiej smakują bez dodatków, albo tylko ze śmietaną, oliwą, octami czy bułką tartą:), świetne są też z grilla, same, skropione tylko oliwą i/lub octem balsamicznym, albo nadziewane - innymi warzywami, z mięsem lub kus kusem i koniecznie z jakimś serem, najlepiej mozzarellą, fetą lub parmezanem (można też zamiast parmezanu spróbować wersję z serem Tylżyckim)